piątek, 3 kwietnia 2015

I am SORRY!!!




                                   
                          Jako że na moim zacnym blogu nie ma jeszcze żadnego One Shota, postanowiłam takowego dodać. Tsa…a teraz na poważnie. GOME bardzo, ale w tym tygodniu nie miałam czasu (w końcu nie długo testy gimnazjalne, a biedna Miko nie ma pojęcia o fizyce i biologii), poza tym miałam konkurs i jako że nie wyczaiłam, że to już piątek (a ja nic jeszcze nie mam napisanego) postanowiłam dodać swojego starego Shota. Postaram się dodać szósty rozdział w sobotę lub niedzielę.
Zaprzeczę waszym pytaniom (tak wiem, że i tak by ich nie było) WENA JEST, tylko z czasem jakoś tak krucho… Nie przeciągam już więcej, MIŁEGO CZYTAMIA!
                                                              



                                                               DZIEŃ Z PAMIĘTNIKA
                                         
                Drogi pamiętniczku!

                Wiem, że to że jestem chłopakiem i piszę pamiętnik, może być mało męskie no ale trudno. Jesteś jedyną osobą (chyba osobą), której mogę powiedzieć wszystko co mnie trapi. Dawno nic Ci nie pisałem więc spróbuje Ci wszystko jakoś ładnie wytłumaczyć. Tylko nie do końca wiem jak.... Ahh… już wiem, zacznę od początku.
                               Pewnego dnia, a było to jakiś rok temu, rozmawiałem z mamą o mojej przyszłości. Postanowiłem wtedy, że zostanę znanym w całej Korei piosenkarzem i tancerzem. Po prostu super gwiazdą. Nie taką z rodzaju tych wszystkich Hollywoodzkich gwiazdeczek o których zaraz się zapomina. Nie… ja będę kimś więcej. Kimś kogo będą rozpoznawać miliony ludzi na świecie. Mimo, że jestem osobą z natury bardzo nie śmiałą to od zawsze chciałem występować na scenie. Wiem, może wydawać się to z lekka dziwne, bo co ja, taki młody chłopaczek może wiedzieć o show biznesie. Tak naprawdę, aż taki młody nie jestem. Mam bowiem 18 lat. Jestem raczej osobą spokojną i cichą. Uwielbiam zmieniać kolory swoich włosów. Ostatnio były czarne, ale mi się znudziły i teraz są białe. Ubieram się raczej normalnie. Nie jestem wielkim fanem kosmetyków i ciuchów. Poza tym nie kręcą mnie dziewczyny. Z początku myślałem, że jestem jakimś dziwnym, felernym, aseksualnym egzemplarzem, jednak później okazało się, że wszystko ze mną Okey, jeżeli można tak powiedzieć o mega pozytywnym geju. Nie przeszkadza mi jak ludzie okazują mi niechęć i gadają coś w stylu, że z tymi babskimi włoskami i oczkami faktycznie wyglądam jak pedał. Do tego się przyzwyczaiłem. Nie lubię, a wręcz nienawidzę jak ktoś patrzy się na mnie ze strachem lub litością i mówi pod nosem, że to się da jeszcze wyleczyć. Ludzie!? Serio nie ogarniacie, że homoseksualizm nie jest żadną chorobą!?
                               Taką głupią sytuację miałem jak szedłem na przesłuchanie do jednej z koreańskich wytwórni. Miałem iść na casting, bo szukali chłopaka, który mógłby tańczyć i śpiewać w nowo powstałym zespole.
                Na początku bałem się, że ludzie będą mnie wytykać palcami, ale oni pewnie mnie nie znają i się nie dowiedzą o moich upodobaniach. Czekając na korytarzu, nuciłem sobie piosenkę lecącą w radiu. Miałem numerek 102, więc trochę się nasiedziałem w poczekalni. Gdyby nie to, że mają tam takie mięciutkie krzesła, to chyba bym nie wytrzymał. Po niespełna godzinie wszedłem do jaskrawo błękitnej sali, gdzie stał magnetofon razem z moją płytą CD w środku. Po szybkim rozciągnięciu kończyn, włączyłem go i z głośników poleciała muzyka. Był to jeden z moich ulubionych utworów Michaela Jacksona. Zacząłem poruszać się do rytmu. Dobierałem kroki tak, aby ze sobą współgrały, były widowiskowe i opowiadały jakąś ciekawą historię. Nie powiem, trochę się zmęczyłem wykonując bardzo trudny układ. Gdy robiłem ostatni obrót, dostrzegłem zadowolone miny sędziów. Chyba im  się podobało. Na szczęście, nie patrzyli na mnie jak ci dziwni ludzie w poczekalni. Byli autentycznie zafascynowani moją osobą.
                               Po skończonym występie poszedłem z mamą, starszym bratem i moim uroczym psiakiem Eve na kartonik mleka bananowego. Moim skromnym zdaniem jest to jeden z najlepszych napoi na caluuutkim bożym świecie.
                               Siedzieliśmy tak w Columbusie od dłuższego czasu. Nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Za bardzo rozmyślałem o przesłuchaniu i mojej kolorowej (mam nadzieję) przyszłości. Gdy byłem już całkiem odseparowany od świata, zadzwonił telefon. Nie przejąłem się tym zbytnio. Pewnie to kolejne reklamy z T-mobile. Spojrzałem na wyświetlacz i zamarłem. Nie spodziewałem się, że tak szybko będą dzwonić z SM.
-Halo?... Tak słucham… Naprawdę?... dobrze, oczywiście zaraz tam będę…Dowidzenia.- rozłączyłem się pospiesznie, opowiedziałem rodzinie o zaistniałej sytuacji i wybiegłem ku mojemu nowemu życiu. Czułem się jakbym leciał na skrzydłach. Zanim się zorientowałem, wpadłem na szklane drzwi budynku, w którym miałem się po raz pierwszy spotkać z moim nowym zespołem. Tylko chwilkę myślałem, że to sen. Otrząsnąłem się z letargu i z uśmiechem  na ustach wbiegłem do windy. Jak na mój gust jechałem bardzo długo, ale to pewnie dlatego, że tak bardzo się niecierpliwiłem. Wysiadłem na 11 piętrze wieżowca. Zapukałem do drzwi, jednak nikt nie otworzył. Postanowiłem wejść po cichu nie zawadzając nikomu. Moim oczom ukazał się wielki błękitny pokój z gigantyczną, białą kanapą pod ścianą. Z początku myślałem, że ten mebel jest większy od mojego skromnie urządzonego  pokoiku. Odsunąłem od siebie tą myśl. Tamto to już nie był mój dom. Od teraz miałem zamieszkać z chłopakami. Wracając do rzeczywistości, zobaczyłem, że jestem pierwszą osoba z naszego nowego pięcioosobowego zespołu o angielsko-koreańskiej nazwie SHINee. Automatycznie pomyślałem o nowych współlokatorach. Mam nadzieję, że będą fajni albo, że chociaż jeden będzie gejem lub nawet Bi. Nie chciałem znów przechodzić przez piekło związane z moim  odrębnym pociągiem seksualnym. Uważam też, że fajnie by było choć raz nie być najmłodszym z całej zgrai znajomych. Choć raz. Nie mam ochoty na bycie tym najmłodszym, najsłodszym popychadłem zespołu, o które dbają wszyscy tak jakby było jakimś upośledzonym dzieckiem. Nie to, żebym miał jakieś obiekcje do tego, że ludzie mi usługują, ale chciałbym spróbować żyć normalnie.
                Podczas tego małego rozmyślania do pomieszczenia wszedł chłopak. Był ubrany na czarno, z wyjątkiem zielonej koszulki. Wyglądał na młodszego ode mnie. Jej! Ktoś na górze w końcu rozpatrzył moje prośby pozytywnie. Przypominał mi z lekka charyzmatyczną żabę. Uśmiechnąłem się do niego przymilnie i ruszyłem w jego kierunku. Chciałbym się z nim bliżej zapoznać (if you know what it mean), bo jest nawet w moim typie. Podałem mu dłoń, jednak on chyba nie zrozumiał mojego zamysłu bo przyciągnął mnie do siebie w czułym uścisku. Straciłem równowagę i chyba zbyt mocno oparłem się o jego umięśniony tors i polecieliśmy razem na ziemię. Czułem jak krew dociera do moich policzków. Chciałem się podnieść, ale nieznajomy nie wypuszczał mnie ze swoich silnych ramion. Gdy tak wierciłem się na chłopaku, do pokoju wszedł kolejny członek zespołu. Miał bardzo zszokowaną minę, jednak po chwili jego wyraz twarzy zmienił się na rozbawiony, a nawet ironiczny.
                -Jezu, znowu na geji trafiłem. Cóż, przynajmniej nie będę się nudził.-rzucił wyraźnie z siebie zadowolony.-Mam na imię Jonghyun, a wy?
                               Wstałem pospiesznie i odgarnąłem białe kudełki z czoła. Podążyłem w stronę Jonga.- Ja jestem Taemin, a ten nie wyżyty chłopak to… W sumie jak masz na imię?
                -Znaczy nie znasz go, a już sobie z nim pogrywasz Tae? Już cię lubię.-zaśmiał się perliście.
                -Jestem Lee MinHo, możecie mówić do mnie po prostu Minho.
                -Okey, to może opowiecie mi coś o sobie, bo jestem ciekawy, z kim będę żyć przez najbliższy czas.- zaczął Jong.
Zapanowała cisza. Nikt nie wiedział co ma powiedzieć. Postanowiłem się odezwać.
-Mam 17 lat, kocham tańczyć i nawet trochę śpiewać. Poza tym uwielbiam mleko bananowe i…- właśnie gdy miałem zamiar mówić o Eve, Minho bezwstydnie mi przerwał.
-Ha! Wiedziałem, wiedziałem!- popatrzyliśmy na niego jak na idiotę, a on zaczął tańczyć dziwny taniec zwycięstwa.- Jestem od ciebie starszy! Ale nie przejmuj się słodki maknae, będę o ciebie dbał jak mama o swojego synka.
-Coooo???- wyrwało mi się- to ile ty masz lat?- pisnąłem zaskoczony.
-Skończone 18 kotku.
-Ale… ale… wcale nie muszę być najmłodszy, zawsze te dwie osoby które dojdą mogą być ode mnie młodsze.- powiedziałem pewny siebie.
-Przykro mi Tae, ja znam Key i Onew, oni są od ciebie starsi.- wydukał Jong swoim melodyjnym głosem.- Właśnie w tym momencie do pokoju wpadli wyżej wymienieni nieznajomi.
-Hej jestem Kim Kibum, ale możecie mówić do mnie Key albo Nasz Królu Stylu. Jak wolicie.- uśmiechnął się uroczo. Czułem, że razem z kolorowowłosym szybko znajdziemy nić porozumienia.
- Ja jestem Onew i mam być waszym liderem.
                 Przedstawiłem siebie i tego zapatrzonego we mnie flaming charisma.
Po ogólnym przywitaniu się i powiedzeniu przez Key, że od dzisiaj będzie moją Ummą, poszliśmy do naszego nowego dormu. Niestety okazało się, że mam być w pokoju z Żabą.  Nie specjalnie radowała mnie ta myśl, ale postanowiłem być miły. Bądź co bądź Minho jest nawet przystojny…
                Przerwałem swoje nie cenzuralne myśli i radośnie zbiegłem ze schodów stojąc przed Hyungami.
-Chłopcy, ubierajcie się. Ja skocze tylko do jakiegoś sklepu po zapasy i zrobimy sobie imprezę przywitalną.- krzyknął uradowany Onew.
                Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami i zaczęliśmy przygotowania do super imprezki. Każdy z nas dostał jakieś zadanie. Ja i mój współlokator musieliśmy posprzątać trochę ten syf, który udało nam się zrobić w niespełna parę godzin. Natomiast Key i Jong mieli zająć się przygotowywaniem przekąsek w kuchni. Nie zdążyło minąć nawet dziesięć minut, a po całym apartamencie roznosiły się odgłosy kłótni hyungów.
Postanowiłem się tym nie przejmować, w końcu miałem poważniejszy problem. Musiałem posprzątać łazienkę z tym płazem. Po długich narzekaniach wyczyściłem lustro i zacząłem niespiesznie się w nim przeglądać. Domyśliłem się, że nasza współpraca będzie szła po mojej myśli. Niepostrzeżenie chciałem wymknąć się z łazienki, ale starszy to zauważył, pokręcił palcem i zamknął drzwi na klucz. Niestety owy przedmiot schował do tylnej kieszonki w swoich obcisłych spodniach. I jak ja mam teraz niby stamtąd wyjść!? Ah… już wiem zwinę mu klucz! Tylko jak? Usiadłem na pralce i zacząłem opracowywać swój chytry plan. Zagapiłem się i przez „przypadek” dostałem brudną ścierą po twarzy. Nie fajnie, bardzo nie fajnie. Odwdzięczę się jemu. Powolutku zszedłem z pralki i mrugnąłem wyzywająco do Minho. Chyba tego nie zauważył, ale ja już miałem super pomysł. Zacząłem mówić do niego jakieś bzdury o tym jak Key i Jong są razem. Chłopak zdziwiony odwrócił się przodem do mnie jednocześnie uśmiechając się zawadiacko. Postanowiłem zignorować jego dołeczki w policzkach, które właśnie miałem ochotę polizać. Podszedłem do niego nie spiesznie i popchnąłem go w kierunku wanny. Myślałem, że będzie wyglądać to z lekka inaczej. Raper zamiast przewrócić się na brzuch(ja bym mu wtedy wyciągnął kluczyk), upadł na plecy w dodatku ciągnąc mnie ze sobą. Miał dużo więcej siły niż ja więc wylądowaliśmy razem w wannie. Podczas całego tego incydentu miałem zamknięte oczka. Dopiero gdy je otworzyłem, ujrzałem brązowe paczałki Żabola jakieś pięć centymetrów od moich. Patrzyłem jak zaklęty i nie było już dla mnie ratunku. Nie byłem w stanie oprzeć się jego głębokiemu jak ocean spojrzeniu. Moje serce chciało być jeszcze bliżej jego, natomiast mój umysł pragnął uciec jak najdalej. Nie posłuchałem go i powoli, niespiesznie zbliżyłem usta do ust Minho. Starszy początkowo nie zareagował, ale już po chwili oddawał pocałunek z nawiązką. Najpierw delikatnie jak skrzydła motyla, a potem coraz śmielej, aż w końcu między naszymi językami wynikła walka o dominację. Starałem się nie poddawać jednak musiałem kiedyś zaczerpnąć tchu. Odsunęliśmy się od siebie tylko na chwilkę, po czym wróciliśmy do poprzedniej czynności. Całowaliśmy się dłuższą chwilę i pewnie trwało by to dłużej, gdyby nie głośne krzyki chłopców. Zerwałem się jak oparzony z wyrzeźbionego, jakby przez Michała Anioła torsu i próbowałem otworzyć drzwi. Niestety ręce trzęsły mi się nie miłosiernie, głównie dlatego, że byłem już ciut podniecony. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony i przytulił mnie od tyłu, kładąc podbródek na moich włosach.
-Co ty taki strachliwy, mordko?
-Nie, wydaje ci się. I nie mów do mnie „mordko”, to brzmi jakbym był jakimś psem.
-Oczywiście księżniczko.
                Zarumieniłem się na te słowa. Czy on musiał nazywać mnie jak dziewczynkę? Pewnie w jego oczętach brakuje mi tylko różowej, tiulowej spódniczki, do tego aby zostać miss. Jego nie doczekanie, może sobie co najwyżej pomarzyć. Zrobiłem trochę zagubioną minę, ale Żabojad chyba nie zwrócił na to uwagi. Zamiast tego otarł się o mnie niby „przypadkiem” i powolutku uchylił wejście. Nie zważając na niego, wypadłem z pomieszczenia jak burza, zbiegłem ze schodów i stanąłem przed liderem, który trzymał w rękach tonę butelek z alkoholem. Ślinka pociekła mi na ten widok.
-Chodź, pomogę ci Hyung. Nie przemęczaj się.-powiedziałem nieco ironicznie.
-Młody, ile ty masz lat? Mi się wydaję, że jeszcze nie jesteś pełnoletni, więc łapki z daleka.
                Ojejku, jejku. Przecież nie jestem już dzieckiem, za rok będę miał 18. co za różnica rok w tą czy w tamtą.
-Ale Hyung, tylko troszkę. Wszyscy będą pili, tylko nie ja.
                Zrobiłem swoją firmową minkę i przytuliłem się przymilnie do Onew.
-Co ty w kulki lecisz? Ta twoja minka ala psie oczka, działa tylko na Minho.
                Zdziwiłem się, to było aż tak bardzo widać? Osunąłem się posłusznie i poszedłem błagać Key, aby porozmawiał jeszcze z liderkiem. Nie chciałem aby było tak, że się nie upiję. Nie lubię być wyjątkowy, chodź taki jestem. Ach ten narcyzm bijący ode mnie…
                Po jakiejś godzinie oglądania telewizji chłopcy uwinęli się ze sprzątaniem i przekąskami. Usiedliśmy na naszym uroczym, puchatym dywaniku i zastanawialiśmy się co dalej.
-A może byśmy zagrali w butelkę?- spytał rozradowany Onew.
-Jasne- odpowiedzieli wszyscy chórem, z wyjątkiem mnie.
                Ja jak zwykle siedziałem z boku i zachowywałem się jak powietrze. Mówiąc szczerze, na ogół jestem bardziej towarzyski, ale wytrąciła mnie z równowagi ta cała sytuacja z Minho. Nie do końca wiem jak mam się zachować. Postanowiłem, że lepiej będzie jak będę udawał, że między nami nic się nie wydarzyło. Może on też zapomni i zainteresuje się kimś innym.
-To kto zaczyna? Może Jong. W końcu to on jest tutaj twarzą zespołu.
-Okej- powiedziałem.
                Miałem nadzieję, że nie spotka mnie ten cały zaszczyt kręcenia szklanym przedmiotem. Po paru sekundach Jong zaczął kręcić. Butelka najpierw szybko się obracała, by po chwili zwolnić i leniwie okręcać się wokół własnej osi. Nie ubłaganie zwalniała i była coraz bliżej mnie. Wstrzymałem oddech i z utęsknieniem czekałem na końcowy wynik. Wreszcie pojemnik stanął i padło na niczego nie spodziewającego się Key.
-O jak fajnie!- krzyknął uradowany.- wymyśl mi jakieś fajne zadanie Jongi, wiesz, że mogę zrobić wszystko.
                Chłopak mrugnął sugestywnie, a mi opadła szczęka. Czy nasza zespołowa Diva kręciła z Dinozaurem? Postanowiłem zbagatelizować problem i udawać, że o niczym nie wiem.
-Okay. Hmmm… co by tu?...- zastanawiał się Hyung.- O już wiem, wejdź na stół i zacznij seksownie tańczyć.
                Kolorowo-włosy, uśmiechnął się dumnie, wypił kieliszek soju i wskoczył na kuchenny stół. Nie trzeba było długa czekać. Po chwili ktoś włączył muzykę, a Diva zaczął wykonywać jakieś nie skomplikowane ruchy. Najpierw tylko się rozgrzewał. W miarę upływu czasu stawał się zwierzęciem. Podnosił lekko koszulkę ukazując swój blady, ale i pociągający brzuch. Nie mogłem tak siedzieć i nic nie robić. Czułem jak mój bliski przyjaciel budzi się do życia. Gwałtownie rzuciłem się w kierunku przypadkowej butelki z napojem alkoholowym i duszkiem wypiłem połowę jej zawartości. Tak, teraz mogłem już w spokoju oglądać show mojej nawalonej w trzy dupy Ummy. Chłopak szybkim ruchem zdjął górne odzienie i uklęknął na kolanach. Pociągająco odpiął pasek u mocno dopasowanych spodni. Wyjął go i zaczął kręcić nim nad głową jak lassem. Nie chciałem więcej oglądać striptizu na stole więc odwróciłem wzrok. Jedyną osobą, która przypatrywała się temu przedstawieniu był Jong. Zamknąłem oczy modląc się aby to już się skończyło. Na moje szczęście piosenka dobiegła końca, a wokalista zaczął się ślinić. Fuuu… jak tak można przecież to jego najlepszy przyjaciel. Nie wnikam jak chcą się zabawiać, to proszę bardzo, bylebym ja tego nie musiał słuchać.
Gdy Key schodził z blatu, ubierając się bez większego pośpiechu. Wkładając koszulkę, przypadkowo potarł o swojego prawego sutka. Z jego ust wydobył się cichy jęk pożądania. Na ten widok śliniący się Jonghyun wybiegł z pokoju, uderzając o brzeg kanapy nogą.
-A temu co znowu?- spytał rozochocony Umma.
-Chyba za bardzo się podniecił patrząc jak się sam zaspokajasz.- powiedział Minho z nie miłym uśmieszkiem.- Ale nie martw się, widziałem , że mu się podobało- poruszył sugestywnie brwiami.
-Okey… pójdę sprawdzić co on tam tak głośno wyprawia.- odezwałem się.
                Jak powiedziałem, tak też uczyniłem. Wchodząc po kręconych schodach, coraz wyraźniej słyszałem krzyki Jonga. Zacząłem się martwić, co on tam robi? Rozmyślając intensywnie, stanąłem przed drzwiami do naszej wspólnej łazienki.
-Co robisz?- spytałem przymilnie i odsunąłem się od pomieszczenia, w którym jeszcze kilka chwil temu miziałem się z Żabą.
                Nagle za drzwiami zrobiło się zupełnie cicho. Chłopak udawał, że tam wcale nie siedzi.
-Jong! Przecież wiem, że tam jesteś. Pomóc ci w czymś albo coś przynieść? Tak szybko wybiegłeś, że się przestraszyłem.
-Yyy… NIE… znaczy nie dzięki. Nic mi nie jest, po prostu mam lekką niestrawność. To pewnie dlatego, że za dużo wypiłem.
-Hyung, jak chcesz to mogę ci dać jakąś tabletkę, tylko otwórz te głupie drzwi!- to ostatnie to już wykrzyczałem zdezorientowany jego dziwnym stanem.
-Dobrze, tylko wejdź cicho i się nie patrz. A i nikogo nie wpuszczaj.
-Jasne.
                Po tych słowach usłyszałem zapinanie zamka (to chyba był rozporek) oraz skrzypienie drzwi. Pospiesznie wszedłem do malutkiej świątyni dumania i zamarłem. Zobaczyłem zarumienionego Dinozaura siedzącego na pralce. Miał założoną nogę na nogę i wyraźnie próbował uspokoić oddech. Od razu do niego podbiegłem i przyłożyłem rękę do jego rozpalonego czoła.
-Hyung, ty masz gorączkę.- oznajmiłem spokojnie.
-Nie, nic mi nie jest, po prostu daj mi skończyć to co zacząłem i będzie po sprawie.
                Nie zrozumiałem o czym on mówi, dopóki nie wskazał palcem na boleśnie nabrzmiały namiocik, rysujący się w jego spodniach. Od razu zarumieniłem się i zacząłem wycofywać się w kierunku korytarza.
-Czekaj Tae, musisz mi pomóc bo mam problem.
                Zarumieniłem się jeszcze bardziej. Nie chciałem brać udziału w dziwnych przypadłościach wokalisty.
-Ja… chyba już sobie pójdę…
-Nie nigdzie nie idziesz. Chcę ci coś wytłumaczyć i prosić o wyrozumiałość, tylko odwróć się na chwilę do tyłu i zatkaj uszy.
                Nie wiedziałem, czy postępuję dobrze, ale postanowiłem choć raz posłuchać się Hyunga. Okręciłem się i szczelnie zatkałem uszka dłońmi. Niestety nie minęła nawet chwila jak usłyszałem z początku ciche, a później coraz głośniejsze jęki wydobywające się z ust chłopaka. Chciałem jak najszybciej zapomnieć to co aktualnie słyszę, ale cóż nie można mieć wszystkiego. Już miałem zamiar ulotnić się, gdy moją uwagę zwrócił głuchy krzyk. Odwróciłem się i zamarłem. Jong siedział rozwalony na swoim wcześniejszym miejscu. Jego oczy były lekko zasłonięte powiekami i zasnute mgiełką podniecenia. Usta miał wyschnięte, a policzki bardziej zaczerwienione niż ściany mojej krwistoczerwonej sypialni. Na pierwszy rzut oka widać było, jak jego wargi układają się w jedno słowo: Key.
Właśnie w tej chwili zdałem sobie sprawę z jego uczucia, którym darzył Divę.
-Hyung już wiem jaki masz problem i nie przejmuj będę milczał jak grób.
-Nie, ty nie rozumiesz. Ja znam go i przyjaźnie się z nim od około dziesięciu lat i nie wiem jak on zareaguje na moje wyznanie. Czuje, że już stanowczo za długo ukrywam to w sobie. Pomóż mi…
-Hmmm…uważam, że powinieneś powiedzieć mu co czujesz, tylko nie prosto z mostu. Najlepiej powiedz mu to na osobności, albo wtedy kiedy my będziemy zajęci. Jestem pewien, że on czuje to samo co ty, tylko boi ci się to wyznać, bo uważa, że go odrzucisz.
                Zastanowiłem się na chwilę. Jong tylko przyczłapał się do mnie i wziął mnie w swoje ramiona. Podziękował i najzwyczajniej w świecie wyszedł, zostawiając mnie samego. Mam nadzieję, że dobrze mu doradziłem, bo nie chcę mieć na sumieniu jego nieszczęśliwej miłości.
Spojrzałem w lustro. Wyglądałem jakbym właśnie brał udział w jakiejś dzikiej orgii. Postanowiłem szybko przemyć twarz i wrócić do reszty. Po skończonej czynności zbiegłem radośnie na dół i przed swoimi oczami ujrzał nie typowy obrazek. Mianowicie Key siedzącego na kolanach Jonga i całującego go namiętnie i desperacko.  Zdecydowałem się nic nie mówić i usiąść obok zaskoczonego Minho i Onew. Chwilę tak czekaliśmy, aż chłopcy się otrząsną i zwrócą na nas większą uwagę, przecież mieliśmy dokończyć grę.
-Yhmm…- chrząknął głośno lider.- Możecie już przestać?
-Yyy… jasne, przepraszamy- powiedzieli chórem, w tym samym momencie czerwieniąc się i spuszczając głowy.
-Masz Key, teraz ty kręcisz.
                Podałem mu przedmiot, modląc się w duchu aby nie wypadło na mnie. Po niespełna sekundzie butelka była już w ruchu. Nie spiesznie obijała się o nierówne podłoże, aby pokierować i zatrzymać się odwrócona w moją stronę. Zbladłem, coś czułem, że skoro to Diva wymyśla mi zadanie to mam, jak to się mówi, ostro prze kichane. Chłopak podskoczył radośnie i spojrzał prowokująco na mnie i Żabola mówiąc:
-Chcę, żebyście się pocałowali, tylko nie tak jak bracia. To ma być z uczuciem i oczywiście języczkiem.
                Zaczerwieniłem się i wpatrywałem się w osobę siedzącą obok mnie. Miałem wrażenie, że to jakiś kiepski i mało śmieszny żart. W sumie było z jednej strony było mi miło, że to właśnie jego mam cmoknąć, a z drugiej chciałem się zapaść pod ziemie. Przeklęty Key, już ja mu tego nie daruje.
Postanowiłem mieć to już jak najszybciej za sobą, więc uklęknąłem i lekko pochyliłem się w stronę Minho. Wsparłem się też lewą ręka o jego udo tak aby nie upaść. Zacząłem coraz bardziej zbliżać się do jego kuszących ust. Gdy byłem oddalony od niego o jakieś pięć centymetrów, Jong popchnął mnie na tyle mocno, że wylądowałem na kolanach Minho. Chłopak przytulił mnie i patrzył mi prosto w oczy. Byłem w nie komfortowej sytuacji. Siedziałem na podbrzuszu osoby, która mnie podnieca i ja ją chyba również, czego da się łatwo domyślić po krągłości rosnącej w jego spodniach. Było to dziwne, ale chciałem być jeszcze bliżej niego, więc oplotłem jego boki nogami, a on zsunął swoje dłonie z moich pleców na moją pupę. Gdy zaczął ją miętosić i masować wpiłem się w jego rozchylone wargi. Nie mogłem już dłużej czekać. Odkąd spróbowałem ich pierwszy raz cały czas o nich myślę. Zacząłem składać delikatne pocałunki wokoło jego ust. W końcu nie wytrzymałem napięcia i wpiłem się w jego miękkie wargi, mrucząc cichutko. Starszy uśmiechnął się i od razu próbował mnie zdominować. Ze wszystkich sił starałem się nie tracić rezonu, jednak gdy on się ocierał o mojego „przyjaciela” nie wytrzymałem. Wplotłem mu palce jednej ręki we włosy, chcąc przyciągnąć go jeszcze bliżej, a drugą zjechałem na jego klatkę piersiową. Gładziłem go po niej delikatnie, a za razem zmysłowo, pragnąc dać jemu i sobie jak największe doznania. On decydując mi się odpłacić, skierował swoje dłonie na mój pasek. Zdarzył go odpiąć i zsunąć mi spodnie do połowy tyłeczka, gdy usłyszeliśmy głośne wiwatu i oklaski. Odwróciłem się pospiesznie w stronę hałasów i zauważyłem trzy pary oczu, wpatrujących się w moją osobę z różnymi emocjami. Od matczynej dumy, poprzez szczęście, kończąc na akceptacji.
Gdyby nie mocny uścisk bruneta już dawno uciekł bym z tego miejsca, nie zważając na konsekwencje.
-To my może skończymy na dziś tą zabawę i damy naszym gołąbeczkom wolną chatę?- spytał lider.
-Jasne, to my pójdziemy  do pokoju, bawcie się dobrze.- wymruczałem.
-Ja zaklepuje pokój z Jongiem.- krzyknął rozradowany Key.
-To ja może wynajmę sobie inny pokój.-powiedział cicho przygnębiony Onew.
                Udałem się do kuchni, z chęcią przekąszenia czegoś udając, że nie widzę jak Minho podąża za mną krok w krok. Stanąłem naprzeciwko lodówki. Otworzyłem ją, a moją twarz omiotło zimne powietrze. Tak… tego mi właśnie było trzeba. Czułam jak cały się w środku gotuje z nadmiaru emocji. Popatrzyłem dokładnie na półki, ale nie mogłem znaleźć nic co przykuło by moją uwagę. Wszędzie tylko kurczak i kurczak. Jak się mieszka z Onewem, to w każdym możliwym miejscu jest kurczak, że jemu już się nie nudzi jedzenie tej samej potrawy codziennie. Poddałem się i zamknąłem zrezygnowany drzwiczki. Odwracałem się, gdy nagle zostałem popchnięty na ścianę. Wystraszyłem się, a moje serce kołatało się w piersi tak jakby miało właśnie z niej wyskoczyć. Otworzyłem oczy i ujrzałem przed sobą idealnie skrojone usta i ciemny, intensywny wzrok. Przysunąłem się do chłopaka i złapałem jego ciepłą, dużą dłoń.
-Chodźmy na górę…-nie wierzyłem, że to powiedziałem. Przecież jestem nieśmiały i zdenerwowany, a myślę o takich nie cenzuralnych rzeczach. Spłoniłem się i chciałem wydostać się z mocnego uścisku przyjaciela.
-Gdzie ci tak spieszno młody? Jeszcze reszta nie wyszła, a ty już pakujesz mi się do łóżka.
Zdenerwowałem się i dałem mu lekkiego kuksańca w bok, na co on zareagował głośnym śmiechem.
Po chwili usłyszałem szczęk zamykanych drzwi i poczułem usta Minho na mojej białej szyi. Zaczął ją delikatnie ssać, lizać i podgryzać na zmianę. Podobało mi się i nie mogłem już udawać, że jest inaczej, więc odchyliłem głowę w tył i cichutko jęknąłem. Poczułem uśmiech Pana Charyzmatycznego przygryzłem wargę.
-Po co to robisz? Nie przygryzaj jej. Chcę posłuchać jak seksownie jęczysz i wykrzykujesz moje imię kochanie.
Spłoniłem się i wtuliłem główkę w zagłębienie szyi chłopaka tak, aby nie zauważył moich czerwonych policzków. Chłopak przycisnął mnie mocnie do siebie i oparł swoje dłonie na moich pośladkach. Zacząłem głośno oddychać. Czułem jak nogi się pode mną uginają. Minho chyba to wyczuł, bo pogładził mnie delikatnie po zakończeniu pleców i wziął mnie na ręce. Wskoczyłem na niego bez zastanowienia i oplotłem swoimi nogami jego tors. Po chwili pocałowałem go namiętnie. Udaliśmy się po schodach w stronę naszego pokoju. Żabol cichutko zamknął za nami drzwi i posadził mnie na swoim pościelonym łóżku, a sam wrócił aby zamknąć drzwi na klucz. Usiadł obok mnie i wsunął rączki pod moją koszulkę. Popchnął mnie delikatnie na poduszki i zawisł nade mną z  niemą prośbą o przyzwolenie. Nie ufałem swojemu głosowi, więc kiwnąłem lekko głową. Starszy usiadł na mnie okrakiem i podciągnął moją bluzkę do góry, odsłaniając mój mleczny brzuch i dwa różowe punkciki. Złapał mnie za nadgarstki i wyciągnął mi ręce za głowę. Przełożył je do jednej ręki, a drugą zjechał na lewy sutek. Pisnąłem z zaskoczenia. W końcu nie codziennie ktoś sprawia mi takie pieszczoty. Jego usta składały motyle pocałunki na mojej żuchwie, rozpoczynając swoją wędrówkę. Później obsypywały moją szyję milionem słodkich pocałunków, czasem liżąc ją i podgryzając. Powoli schodziły coraz to niżej, aż w końcu wylądowały na mojej piersi. Nagle poczułem się jak w niebie. Jego wargi podgryzały mojego sutka. Chłopak nie zaprzestając czynności podniósł swój zamglony wzrok na moją twarz. Uśmiechnął się pobłażliwie i zniżył głowę tak, że policzkiem ocierał się o moją męskość. Zarumieniłem się delikatnie i jęknąłem. Nie chciałem żeby pomyślał sobie, że nigdy tego nie robiłem, więc zakryłem usta dłonią.
-Przestań kotku, chcę cię usłyszeć.- mówiąc to złapał za moją górną kończynę i ją ucałował.
                Potem wrócił do maltretowania mnie i zaczął lizać i ssać mnie przez bokserki. Coraz szybciej oddychałem, jednak on był nie wzruszony. Zachowywał się jakby nie pierwszy raz robił coś takiego. A może ja jestem tylko dla niego zabawką? Nie, Minho taki nie jest…
Chłopak lekko uklęknął między moimi nogami i wyjął mojego nabrzmiałego przyjaciela z bielizny. Zapatrzył się na niego, po czym wziął go do buzi i ssał mocno. Myślałem, że już nie wytrzymam dłużej i zacząłem coraz głośniej jęczeć.
-Mi..mi..MINHO…
                Z nadmiaru przyjemności, spuściłem się w jego buźce. Było mi wstyd, jak mogłem tak szybko dojść. Po tym zdarzeniu on nie będzie chciał mnie już znać. Szkoda, bo ja na pewno bez niego nie wytrzymam. Kocham go, chyba jeszcze mocniej niż przedtem. Minho z uśmiechem na pyszczku połknął moją spermę i przyciągnął mnie do siebie w czułym pocałunku. Chłopak przygryzł moją dolną wargę i rzekł:
-Jesteś gotowy Tae?
                Pokiwałem entuzjastycznie głową. Nawet nie wiedziałem o co chodzi, ale skoro on mi to proponuje, to znaczy, że musi to być przyjemne. Bez większych przemyśleń zgodziłem się. On włożył mi dwa palce do ust i kazał ślinić. Zrobiłem to i po chwili wpił się w moje usta. Mokrymi palcami przejechał po mojej pupie. Zadrżałem i krzyknąłem, jednak nie było tego słychać bo mój głos został zagłuszony przez miękkie wargi Minho.
-Może trochę zaboleć…
                Po tych słowach włożył we mnie pierwszego palca. Łzy napłynęły do moich oczu. Starałem się być silny. Nie musiałem długo czekać, bo po chwili do tego palca dołączył kolejny, a potem jeszcze jeden. Nagle, bez wcześniejszych zapowiedzi starszy zastąpił swoje paluszki czymś większym i grubszym. Całował mnie i jednocześnie wchodził głębiej. Czułem jakby mnie coś rozrywało od środka.
-Ohhh… jesteś taki przyjemnie ciasny… Nie płacz, staram się być delikatny.
                Zlizał mi słone krople z twarzy i obcałowywał cały mój kark. Czułem, że zaraz dojdę po raz kolejny. Było mi tak wspaniale. Kiedy już myślałem, że nie może być lepiej, raper zaczął wbijać się we mnie jeszcze głębiej, mocniej i szybciej. Raz po raz uderzał w moją prostatę. W powietrzu unosił się silny zapach męskiego potu. Moje rączki ślizgały się po satynowej pościeli mojego chłopaka. Tak mi się wydaje, że od tego incydentu w łóżku jesteśmy razem. Jeszcze chwila i nie dałbym rady. Całe moje ciało drżało.
-Ja…ja…zaraz…- wykrzyczałem.
-Zróbmy to razem…- wymruczał.
                I właśnie w tej chwili doszliśmy. Wszędzie była moja i jego sperma. Normalnie cała sypialnia w białym śniegu Hihi. Upadłem na miękkie, czarne poduszki, a zaraz za mną Minho. Oddychaliśmy bardzo szybko, dopiero teraz poczułem jak jego sperma wylewa się ze mnie. Nie czułem obrzydzenia, wręcz przeciwnie byłem dumny, że zrobiliśmy To razem.
-Kocham Cię- szepnął cicho, ale i tak go usłyszałem i wtuliłem się w jego spocony tors. Mmmm… boże jak on pachnie. Cudownie. Gdyby nie to, że zaraz pojawią się chłopcy, to pewnie byłaby kolejna runda.
-Też Cię kocham.- wyszeptałem i zasnąłem.
Ostatnie co pamiętam, to jak zostałem okryty kołdrą i mocniej przytulony.
                Nad ranem zostałem brutalnie obudzony przez Onew, Key i Jonga, którzy wparowali z wielkimi uśmiechami na japach, do naszego pokoju. Cyknęli nam masę zdjęć i zaczęli się coraz bardziej chichrać.
-O, widzę że noc mieliście udaną- kolejna salwa śmiechu.
-Jak wam się spało kochasie?- wyszczerzył się Key.
Zarumieniłem się i już miałem coś powiedzieć, gdy przerwał mi Minho.
-A co? Zazdrościcie? Taeś jest cudny w łóżku. Jestem pewny, że jak go poprosicie to może wam pomóc w waszym małym problemie.
                Zamrugał sugestywnie brwiami. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Boziu, jakie to było zawstydzające. Nagle, ni stąd ni zowąd wszystkie twarze zwróciły się w moim kierunku. Zerwałem się z  łóżka i chciałem wybiec z pokoju, ale Key zamknął mi drzwi przed nosem.
-No i, jak było? Swojej mamie możesz przecież powiedzieć.
-Do niczego nie doszło, ludzie dajcie mi spokój…-krzyknąłem, miałem już łzy w oczkach.
-Właśnie widzę.- powiedział Key z powątpiewaniem.- Spójrz na dół.
-O co Ci cho..- nie skończyłem, bo ogarnąłem, że stoję przed nimi tak jak na świat przyszedłem. Czytaj: kompletnie nago. Szybko czmychnąłem pod kołdrę i przytuliłem się do równie gołego Minho.
-Auć!- pisnąłem z bólu.
- Co się stało!?- krzyknęli przestraszeni domownicy.
-Pupa mnie boli-szepnąłem i skuliłem się jeszcze bardziej.
Wszyscy się roześmiali, nawet mój chłopak.
-I ty masz czelność wmawiać nam, że do niczego nie doszło?- Schowałem się pod poduszkę, szukając mojej bielizny.
-Tego szukasz?- spytał Onew kręcąc moimi bokserkami na palcu jak lassem.
-Yyy…Możesz mi je łaskawie oddać?- spytałem speszony?
-Jasne.- rzucił ubraniem prosto w moją, już dosyć mocno zaczerwienioną mordkę. Ubrałem je szybciutko i wybiegłem z krzykiem Tarzana z pokoju. Nie chciałem ich na razie widzieć. Musiałem przemyśleć parę spraw. Zamknąłem się w łazience i wszedłem spokojnie pod prysznic. Po chwili  moje drzwi zaskrzypiały, jednak nie zwróciłem na to większej uwagi. Pochyliłem się, aby podnieść szampon do włosów, gdy poczułem na swojej pupci czyjeś łapska. Pisnąłem, ale zostałem zagłuszony przez ust. Ciekawe czyje.
-Beze mnie się myjesz? Myślałem, że skoro „To” zrobiliśmy to jesteśmy parą, a ty przede mną uciekasz.
-Przepraszam kotku.- mówiąc to wpiłem się w jego wykrzywione w podkówkę usta.
                Pamiętam, że po tym prysznicu, przez jakiś tydzień nie mogłem normalnie siadać, ale było warto. To był chyba nasz najlepszy seks. Chociaż jeszcze dużo przed nami.
                Pamiętniczku, mam nadzieję, że teraz już znasz lub kojarzysz moją historię. Wiem, że zdarzyło się to dawno temu, ale bardzo lubię przypominać sobie to zdarzenie. Oficjalnie jestem z Minho od dwóch długich i przecudownych lat. On broni mnie przed innymi, jest wyrozumiały i prawie nigdy się nie kłócimy. Cieszę się, że mamy razem pokój (na szczęście mamy wyciszone ściany), więc często się razem bawimy. If you know what it mean. Niestety nie wszystko układa  się tak jak powinno, ale jesteśmy razem i to jest najważniejsze.
P.S. może to dziwnie zabrzmi, ale myślę, że ty też kiedyś znajdziesz sobie drugą połówkę. Możliwe, że będzie Cię kochać tak samo jak Minho uwielbia mnie.

                                                                                                                                                             TWÓJ TAEMIN



Następny rozdział pojawi się najpóźniej w sobotęJ