Jako że na moim zacnym blogu nie ma
jeszcze żadnego One Shota, postanowiłam takowego dodać. Tsa…a teraz na
poważnie. GOME bardzo, ale w tym tygodniu nie miałam czasu (w końcu nie długo
testy gimnazjalne, a biedna Miko nie ma pojęcia o fizyce i biologii), poza tym
miałam konkurs i jako że nie wyczaiłam, że to już piątek (a ja nic jeszcze nie
mam napisanego) postanowiłam dodać swojego starego Shota. Postaram się dodać
szósty rozdział w sobotę lub niedzielę.
Zaprzeczę waszym pytaniom (tak wiem,
że i tak by ich nie było) WENA JEST, tylko z czasem jakoś tak krucho… Nie
przeciągam już więcej, MIŁEGO CZYTAMIA!
DZIEŃ
Z PAMIĘTNIKA
Drogi
pamiętniczku!
Wiem,
że to że jestem chłopakiem i piszę pamiętnik, może być mało męskie no ale
trudno. Jesteś jedyną osobą (chyba osobą), której mogę powiedzieć wszystko co
mnie trapi. Dawno nic Ci nie pisałem więc spróbuje Ci wszystko jakoś ładnie
wytłumaczyć. Tylko nie do końca wiem jak.... Ahh… już wiem, zacznę od początku.
Pewnego
dnia, a było to jakiś rok temu, rozmawiałem z mamą o mojej przyszłości.
Postanowiłem wtedy, że zostanę znanym w całej Korei piosenkarzem i tancerzem.
Po prostu super gwiazdą. Nie taką z rodzaju tych wszystkich Hollywoodzkich
gwiazdeczek o których zaraz się zapomina. Nie… ja będę kimś więcej. Kimś kogo
będą rozpoznawać miliony ludzi na świecie. Mimo, że jestem osobą z natury
bardzo nie śmiałą to od zawsze chciałem występować na scenie. Wiem, może
wydawać się to z lekka dziwne, bo co ja, taki młody chłopaczek może wiedzieć o show
biznesie. Tak naprawdę, aż taki młody nie jestem. Mam bowiem 18 lat. Jestem
raczej osobą spokojną i cichą. Uwielbiam zmieniać kolory swoich włosów.
Ostatnio były czarne, ale mi się znudziły i teraz są białe. Ubieram się raczej
normalnie. Nie jestem wielkim fanem kosmetyków i ciuchów. Poza tym nie kręcą
mnie dziewczyny. Z początku myślałem, że jestem jakimś dziwnym, felernym, aseksualnym
egzemplarzem, jednak później okazało się, że wszystko ze mną Okey, jeżeli można
tak powiedzieć o mega pozytywnym geju. Nie przeszkadza mi jak ludzie okazują mi
niechęć i gadają coś w stylu, że z tymi babskimi włoskami i oczkami faktycznie
wyglądam jak pedał. Do tego się przyzwyczaiłem. Nie lubię, a wręcz nienawidzę
jak ktoś patrzy się na mnie ze strachem lub litością i mówi pod nosem, że to
się da jeszcze wyleczyć. Ludzie!? Serio nie ogarniacie, że homoseksualizm nie
jest żadną chorobą!?
Taką
głupią sytuację miałem jak szedłem na przesłuchanie do jednej z koreańskich
wytwórni. Miałem iść na casting, bo szukali chłopaka, który mógłby tańczyć i
śpiewać w nowo powstałym zespole.
Na
początku bałem się, że ludzie będą mnie wytykać palcami, ale oni pewnie mnie
nie znają i się nie dowiedzą o moich upodobaniach. Czekając na korytarzu,
nuciłem sobie piosenkę lecącą w radiu. Miałem numerek 102, więc trochę się
nasiedziałem w poczekalni. Gdyby nie to, że mają tam takie mięciutkie krzesła,
to chyba bym nie wytrzymał. Po niespełna godzinie wszedłem do jaskrawo
błękitnej sali, gdzie stał magnetofon razem z moją płytą CD w środku. Po
szybkim rozciągnięciu kończyn, włączyłem go i z głośników poleciała muzyka. Był
to jeden z moich ulubionych utworów Michaela Jacksona. Zacząłem poruszać się do
rytmu. Dobierałem kroki tak, aby ze sobą współgrały, były widowiskowe i
opowiadały jakąś ciekawą historię. Nie powiem, trochę się zmęczyłem wykonując bardzo
trudny układ. Gdy robiłem ostatni obrót, dostrzegłem zadowolone miny sędziów.
Chyba im się podobało. Na szczęście, nie
patrzyli na mnie jak ci dziwni ludzie w poczekalni. Byli autentycznie
zafascynowani moją osobą.
Po
skończonym występie poszedłem z mamą, starszym bratem i moim uroczym psiakiem
Eve na kartonik mleka bananowego. Moim skromnym zdaniem jest to jeden z
najlepszych napoi na caluuutkim bożym świecie.
Siedzieliśmy
tak w Columbusie od dłuższego czasu. Nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje.
Za bardzo rozmyślałem o przesłuchaniu i mojej kolorowej (mam nadzieję)
przyszłości. Gdy byłem już całkiem odseparowany od świata, zadzwonił telefon.
Nie przejąłem się tym zbytnio. Pewnie to kolejne reklamy z T-mobile. Spojrzałem
na wyświetlacz i zamarłem. Nie spodziewałem się, że tak szybko będą dzwonić z
SM.
-Halo?... Tak słucham… Naprawdę?...
dobrze, oczywiście zaraz tam będę…Dowidzenia.- rozłączyłem się pospiesznie,
opowiedziałem rodzinie o zaistniałej sytuacji i wybiegłem ku mojemu nowemu
życiu. Czułem się jakbym leciał na skrzydłach. Zanim się zorientowałem, wpadłem
na szklane drzwi budynku, w którym miałem się po raz pierwszy spotkać z moim
nowym zespołem. Tylko chwilkę myślałem, że to sen. Otrząsnąłem się z letargu i
z uśmiechem na ustach wbiegłem do windy.
Jak na mój gust jechałem bardzo długo, ale to pewnie dlatego, że tak bardzo się
niecierpliwiłem. Wysiadłem na 11 piętrze wieżowca. Zapukałem do drzwi, jednak
nikt nie otworzył. Postanowiłem wejść po cichu nie zawadzając nikomu. Moim
oczom ukazał się wielki błękitny pokój z gigantyczną, białą kanapą pod ścianą.
Z początku myślałem, że ten mebel jest większy od mojego skromnie urządzonego pokoiku. Odsunąłem od siebie tą myśl. Tamto to
już nie był mój dom. Od teraz miałem zamieszkać z chłopakami. Wracając do
rzeczywistości, zobaczyłem, że jestem pierwszą osoba z naszego nowego pięcioosobowego
zespołu o angielsko-koreańskiej nazwie SHINee. Automatycznie pomyślałem o
nowych współlokatorach. Mam nadzieję, że będą fajni albo, że chociaż jeden
będzie gejem lub nawet Bi. Nie chciałem znów przechodzić przez piekło związane
z moim odrębnym pociągiem seksualnym. Uważam
też, że fajnie by było choć raz nie być najmłodszym z całej zgrai znajomych.
Choć raz. Nie mam ochoty na bycie tym najmłodszym, najsłodszym popychadłem
zespołu, o które dbają wszyscy tak jakby było jakimś upośledzonym dzieckiem.
Nie to, żebym miał jakieś obiekcje do tego, że ludzie mi usługują, ale
chciałbym spróbować żyć normalnie.
Podczas
tego małego rozmyślania do pomieszczenia wszedł chłopak. Był ubrany na czarno, z
wyjątkiem zielonej koszulki. Wyglądał na młodszego ode mnie. Jej! Ktoś na górze
w końcu rozpatrzył moje prośby pozytywnie. Przypominał mi z lekka
charyzmatyczną żabę. Uśmiechnąłem się do niego przymilnie i ruszyłem w jego
kierunku. Chciałbym się z nim bliżej zapoznać (if you know what it mean), bo
jest nawet w moim typie. Podałem mu dłoń, jednak on chyba nie zrozumiał mojego
zamysłu bo przyciągnął mnie do siebie w czułym uścisku. Straciłem równowagę i
chyba zbyt mocno oparłem się o jego umięśniony tors i polecieliśmy razem na
ziemię. Czułem jak krew dociera do moich policzków. Chciałem się podnieść, ale
nieznajomy nie wypuszczał mnie ze swoich silnych ramion. Gdy tak wierciłem się na
chłopaku, do pokoju wszedł kolejny członek zespołu. Miał bardzo zszokowaną
minę, jednak po chwili jego wyraz twarzy zmienił się na rozbawiony, a nawet
ironiczny.
-Jezu,
znowu na geji trafiłem. Cóż, przynajmniej nie będę się nudził.-rzucił wyraźnie
z siebie zadowolony.-Mam na imię Jonghyun, a wy?
Wstałem
pospiesznie i odgarnąłem białe kudełki z czoła. Podążyłem w stronę Jonga.- Ja
jestem Taemin, a ten nie wyżyty chłopak to… W sumie jak masz na imię?
-Znaczy
nie znasz go, a już sobie z nim pogrywasz Tae? Już cię lubię.-zaśmiał się
perliście.
-Jestem
Lee MinHo, możecie mówić do mnie po prostu Minho.
-Okey,
to może opowiecie mi coś o sobie, bo jestem ciekawy, z kim będę żyć przez
najbliższy czas.- zaczął Jong.
Zapanowała
cisza. Nikt nie wiedział co ma powiedzieć. Postanowiłem się odezwać.
-Mam 17 lat, kocham tańczyć i nawet
trochę śpiewać. Poza tym uwielbiam mleko bananowe i…- właśnie gdy miałem zamiar
mówić o Eve, Minho bezwstydnie mi przerwał.
-Ha! Wiedziałem, wiedziałem!-
popatrzyliśmy na niego jak na idiotę, a on zaczął tańczyć dziwny taniec
zwycięstwa.- Jestem od ciebie starszy! Ale nie przejmuj się słodki maknae, będę
o ciebie dbał jak mama o swojego synka.
-Coooo???- wyrwało mi się- to ile ty
masz lat?- pisnąłem zaskoczony.
-Skończone 18 kotku.
-Ale… ale… wcale nie muszę być
najmłodszy, zawsze te dwie osoby które dojdą mogą być ode mnie młodsze.-
powiedziałem pewny siebie.
-Przykro mi Tae, ja znam Key i Onew,
oni są od ciebie starsi.- wydukał Jong swoim melodyjnym głosem.- Właśnie w tym
momencie do pokoju wpadli wyżej wymienieni nieznajomi.
-Hej jestem Kim Kibum, ale możecie
mówić do mnie Key albo Nasz Królu Stylu. Jak wolicie.- uśmiechnął się uroczo.
Czułem, że razem z kolorowowłosym szybko znajdziemy nić porozumienia.
- Ja jestem Onew i mam być waszym
liderem.
Przedstawiłem siebie i tego zapatrzonego we
mnie flaming charisma.
Po
ogólnym przywitaniu się i powiedzeniu przez Key, że od dzisiaj będzie moją
Ummą, poszliśmy do naszego nowego dormu. Niestety okazało się, że mam być w
pokoju z Żabą. Nie specjalnie radowała
mnie ta myśl, ale postanowiłem być miły. Bądź co bądź Minho jest nawet
przystojny…
Przerwałem
swoje nie cenzuralne myśli i radośnie zbiegłem ze schodów stojąc przed
Hyungami.
-Chłopcy, ubierajcie się. Ja skocze
tylko do jakiegoś sklepu po zapasy i zrobimy sobie imprezę przywitalną.-
krzyknął uradowany Onew.
Wszyscy
zgodnie pokiwaliśmy głowami i zaczęliśmy przygotowania do super imprezki. Każdy
z nas dostał jakieś zadanie. Ja i mój współlokator musieliśmy posprzątać trochę
ten syf, który udało nam się zrobić w niespełna parę godzin. Natomiast Key i
Jong mieli zająć się przygotowywaniem przekąsek w kuchni. Nie zdążyło minąć
nawet dziesięć minut, a po całym apartamencie roznosiły się odgłosy kłótni
hyungów.
Postanowiłem się tym nie przejmować, w
końcu miałem poważniejszy problem. Musiałem posprzątać łazienkę z tym płazem.
Po długich narzekaniach wyczyściłem lustro i zacząłem niespiesznie się w nim
przeglądać. Domyśliłem się, że nasza współpraca będzie szła po mojej myśli.
Niepostrzeżenie chciałem wymknąć się z łazienki, ale starszy to zauważył,
pokręcił palcem i zamknął drzwi na klucz. Niestety owy przedmiot schował do
tylnej kieszonki w swoich obcisłych spodniach. I jak ja mam teraz niby stamtąd
wyjść!? Ah… już wiem zwinę mu klucz! Tylko jak? Usiadłem na pralce i zacząłem
opracowywać swój chytry plan. Zagapiłem się i przez „przypadek” dostałem brudną
ścierą po twarzy. Nie fajnie, bardzo nie fajnie. Odwdzięczę się jemu. Powolutku
zszedłem z pralki i mrugnąłem wyzywająco do Minho. Chyba tego nie zauważył, ale
ja już miałem super pomysł. Zacząłem mówić do niego jakieś bzdury o tym jak Key
i Jong są razem. Chłopak zdziwiony odwrócił się przodem do mnie jednocześnie
uśmiechając się zawadiacko. Postanowiłem zignorować jego dołeczki w policzkach,
które właśnie miałem ochotę polizać. Podszedłem do niego nie spiesznie i
popchnąłem go w kierunku wanny. Myślałem, że będzie wyglądać to z lekka
inaczej. Raper zamiast przewrócić się na brzuch(ja bym mu wtedy wyciągnął
kluczyk), upadł na plecy w dodatku ciągnąc mnie ze sobą. Miał dużo więcej siły
niż ja więc wylądowaliśmy razem w wannie. Podczas całego tego incydentu miałem
zamknięte oczka. Dopiero gdy je otworzyłem, ujrzałem brązowe paczałki Żabola
jakieś pięć centymetrów od moich. Patrzyłem jak zaklęty i nie było już dla mnie
ratunku. Nie byłem w stanie oprzeć się jego głębokiemu jak ocean spojrzeniu.
Moje serce chciało być jeszcze bliżej jego, natomiast mój umysł pragnął uciec
jak najdalej. Nie posłuchałem go i powoli, niespiesznie zbliżyłem usta do ust Minho.
Starszy początkowo nie zareagował, ale już po chwili oddawał pocałunek z
nawiązką. Najpierw delikatnie jak skrzydła motyla, a potem coraz śmielej, aż w
końcu między naszymi językami wynikła walka o dominację. Starałem się nie
poddawać jednak musiałem kiedyś zaczerpnąć tchu. Odsunęliśmy się od siebie
tylko na chwilkę, po czym wróciliśmy do poprzedniej czynności. Całowaliśmy się
dłuższą chwilę i pewnie trwało by to dłużej, gdyby nie głośne krzyki chłopców.
Zerwałem się jak oparzony z wyrzeźbionego, jakby przez Michała Anioła torsu i
próbowałem otworzyć drzwi. Niestety ręce trzęsły mi się nie miłosiernie,
głównie dlatego, że byłem już ciut podniecony. Chłopak spojrzał na mnie
zdziwiony i przytulił mnie od tyłu, kładąc podbródek na moich włosach.
-Co ty taki strachliwy, mordko?
-Nie, wydaje ci się. I nie mów do mnie
„mordko”, to brzmi jakbym był jakimś psem.
-Oczywiście księżniczko.
Zarumieniłem
się na te słowa. Czy on musiał nazywać mnie jak dziewczynkę? Pewnie w jego
oczętach brakuje mi tylko różowej, tiulowej spódniczki, do tego aby zostać
miss. Jego nie doczekanie, może sobie co najwyżej pomarzyć. Zrobiłem trochę
zagubioną minę, ale Żabojad chyba nie zwrócił na to uwagi. Zamiast tego otarł
się o mnie niby „przypadkiem” i powolutku uchylił wejście. Nie zważając na
niego, wypadłem z pomieszczenia jak burza, zbiegłem ze schodów i stanąłem przed
liderem, który trzymał w rękach tonę butelek z alkoholem. Ślinka pociekła mi na
ten widok.
-Chodź, pomogę ci Hyung. Nie
przemęczaj się.-powiedziałem nieco ironicznie.
-Młody, ile ty masz lat? Mi się
wydaję, że jeszcze nie jesteś pełnoletni, więc łapki z daleka.
Ojejku,
jejku. Przecież nie jestem już dzieckiem, za rok będę miał 18. co za różnica
rok w tą czy w tamtą.
-Ale Hyung, tylko troszkę. Wszyscy
będą pili, tylko nie ja.
Zrobiłem
swoją firmową minkę i przytuliłem się przymilnie do Onew.
-Co ty w kulki lecisz? Ta twoja minka
ala psie oczka, działa tylko na Minho.
Zdziwiłem
się, to było aż tak bardzo widać? Osunąłem się posłusznie i poszedłem błagać
Key, aby porozmawiał jeszcze z liderkiem. Nie chciałem aby było tak, że się nie
upiję. Nie lubię być wyjątkowy, chodź taki jestem. Ach ten narcyzm bijący ode
mnie…
Po
jakiejś godzinie oglądania telewizji chłopcy uwinęli się ze sprzątaniem i
przekąskami. Usiedliśmy na naszym uroczym, puchatym dywaniku i zastanawialiśmy
się co dalej.
-A może byśmy zagrali w butelkę?-
spytał rozradowany Onew.
-Jasne- odpowiedzieli wszyscy chórem,
z wyjątkiem mnie.
Ja
jak zwykle siedziałem z boku i zachowywałem się jak powietrze. Mówiąc szczerze,
na ogół jestem bardziej towarzyski, ale wytrąciła mnie z równowagi ta cała
sytuacja z Minho. Nie do końca wiem jak mam się zachować. Postanowiłem, że
lepiej będzie jak będę udawał, że między nami nic się nie wydarzyło. Może on
też zapomni i zainteresuje się kimś innym.
-To kto zaczyna? Może Jong. W końcu to
on jest tutaj twarzą zespołu.
-Okej- powiedziałem.
Miałem
nadzieję, że nie spotka mnie ten cały zaszczyt kręcenia szklanym przedmiotem.
Po paru sekundach Jong zaczął kręcić. Butelka najpierw szybko się obracała, by
po chwili zwolnić i leniwie okręcać się wokół własnej osi. Nie ubłaganie
zwalniała i była coraz bliżej mnie. Wstrzymałem oddech i z utęsknieniem
czekałem na końcowy wynik. Wreszcie pojemnik stanął i padło na niczego nie spodziewającego
się Key.
-O jak fajnie!- krzyknął uradowany.-
wymyśl mi jakieś fajne zadanie Jongi, wiesz, że mogę zrobić wszystko.
Chłopak
mrugnął sugestywnie, a mi opadła szczęka. Czy nasza zespołowa Diva kręciła z
Dinozaurem? Postanowiłem zbagatelizować problem i udawać, że o niczym nie wiem.
-Okay. Hmmm… co by tu?...- zastanawiał
się Hyung.- O już wiem, wejdź na stół i zacznij seksownie tańczyć.
Kolorowo-włosy,
uśmiechnął się dumnie, wypił kieliszek soju i wskoczył na kuchenny stół. Nie
trzeba było długa czekać. Po chwili ktoś włączył muzykę, a Diva zaczął
wykonywać jakieś nie skomplikowane ruchy. Najpierw tylko się rozgrzewał. W
miarę upływu czasu stawał się zwierzęciem. Podnosił lekko koszulkę ukazując
swój blady, ale i pociągający brzuch. Nie mogłem tak siedzieć i nic nie robić.
Czułem jak mój bliski przyjaciel budzi się do życia. Gwałtownie rzuciłem się w
kierunku przypadkowej butelki z napojem alkoholowym i duszkiem wypiłem połowę
jej zawartości. Tak, teraz mogłem już w spokoju oglądać show mojej nawalonej w
trzy dupy Ummy. Chłopak szybkim ruchem zdjął górne odzienie i uklęknął na
kolanach. Pociągająco odpiął pasek u mocno dopasowanych spodni. Wyjął go i
zaczął kręcić nim nad głową jak lassem. Nie chciałem więcej oglądać striptizu
na stole więc odwróciłem wzrok. Jedyną osobą, która przypatrywała się temu
przedstawieniu był Jong. Zamknąłem oczy modląc się aby to już się skończyło. Na
moje szczęście piosenka dobiegła końca, a wokalista zaczął się ślinić. Fuuu…
jak tak można przecież to jego najlepszy przyjaciel. Nie wnikam jak chcą się
zabawiać, to proszę bardzo, bylebym ja tego nie musiał słuchać.
Gdy Key schodził z blatu, ubierając
się bez większego pośpiechu. Wkładając koszulkę, przypadkowo potarł o swojego
prawego sutka. Z jego ust wydobył się cichy jęk pożądania. Na ten widok
śliniący się Jonghyun wybiegł z pokoju, uderzając o brzeg kanapy nogą.
-A temu co znowu?- spytał rozochocony
Umma.
-Chyba za bardzo się podniecił patrząc
jak się sam zaspokajasz.- powiedział Minho z nie miłym uśmieszkiem.- Ale nie
martw się, widziałem , że mu się podobało- poruszył sugestywnie brwiami.
-Okey…
pójdę sprawdzić co on tam tak głośno wyprawia.- odezwałem się.
Jak
powiedziałem, tak też uczyniłem. Wchodząc po kręconych schodach, coraz
wyraźniej słyszałem krzyki Jonga. Zacząłem się martwić, co on tam robi?
Rozmyślając intensywnie, stanąłem przed drzwiami do naszej wspólnej łazienki.
-Co robisz?- spytałem przymilnie i
odsunąłem się od pomieszczenia, w którym jeszcze kilka chwil temu miziałem się
z Żabą.
Nagle
za drzwiami zrobiło się zupełnie cicho. Chłopak udawał, że tam wcale nie
siedzi.
-Jong! Przecież wiem, że tam jesteś.
Pomóc ci w czymś albo coś przynieść? Tak szybko wybiegłeś, że się
przestraszyłem.
-Yyy… NIE… znaczy nie dzięki. Nic mi
nie jest, po prostu mam lekką niestrawność. To pewnie dlatego, że za dużo
wypiłem.
-Hyung, jak chcesz to mogę ci dać
jakąś tabletkę, tylko otwórz te głupie drzwi!- to ostatnie to już wykrzyczałem
zdezorientowany jego dziwnym stanem.
-Dobrze, tylko wejdź cicho i się nie
patrz. A i nikogo nie wpuszczaj.
-Jasne.
Po
tych słowach usłyszałem zapinanie zamka (to chyba był rozporek) oraz
skrzypienie drzwi. Pospiesznie wszedłem do malutkiej świątyni dumania i
zamarłem. Zobaczyłem zarumienionego Dinozaura siedzącego na pralce. Miał
założoną nogę na nogę i wyraźnie próbował uspokoić oddech. Od razu do niego
podbiegłem i przyłożyłem rękę do jego rozpalonego czoła.
-Hyung, ty masz gorączkę.- oznajmiłem
spokojnie.
-Nie, nic mi nie jest, po prostu daj
mi skończyć to co zacząłem i będzie po sprawie.
Nie
zrozumiałem o czym on mówi, dopóki nie wskazał palcem na boleśnie nabrzmiały
namiocik, rysujący się w jego spodniach. Od razu zarumieniłem się i zacząłem
wycofywać się w kierunku korytarza.
-Czekaj Tae, musisz mi pomóc bo mam
problem.
Zarumieniłem
się jeszcze bardziej. Nie chciałem brać udziału w dziwnych przypadłościach
wokalisty.
-Ja… chyba już sobie pójdę…
-Nie nigdzie nie idziesz. Chcę ci coś
wytłumaczyć i prosić o wyrozumiałość, tylko odwróć się na chwilę do tyłu i
zatkaj uszy.
Nie
wiedziałem, czy postępuję dobrze, ale postanowiłem choć raz posłuchać się
Hyunga. Okręciłem się i szczelnie zatkałem uszka dłońmi. Niestety nie minęła
nawet chwila jak usłyszałem z początku ciche, a później coraz głośniejsze jęki
wydobywające się z ust chłopaka. Chciałem jak najszybciej zapomnieć to co
aktualnie słyszę, ale cóż nie można mieć wszystkiego. Już miałem zamiar ulotnić
się, gdy moją uwagę zwrócił głuchy krzyk. Odwróciłem się i zamarłem. Jong
siedział rozwalony na swoim wcześniejszym miejscu. Jego oczy były lekko
zasłonięte powiekami i zasnute mgiełką podniecenia. Usta miał wyschnięte, a
policzki bardziej zaczerwienione niż ściany mojej krwistoczerwonej sypialni. Na
pierwszy rzut oka widać było, jak jego wargi układają się w jedno słowo: Key.
Właśnie w tej chwili zdałem sobie
sprawę z jego uczucia, którym darzył Divę.
-Hyung już wiem jaki masz problem i
nie przejmuj będę milczał jak grób.
-Nie, ty nie rozumiesz. Ja znam go i
przyjaźnie się z nim od około dziesięciu lat i nie wiem jak on zareaguje na
moje wyznanie. Czuje, że już stanowczo za długo ukrywam to w sobie. Pomóż mi…
-Hmmm…uważam, że powinieneś powiedzieć
mu co czujesz, tylko nie prosto z mostu. Najlepiej powiedz mu to na osobności,
albo wtedy kiedy my będziemy zajęci. Jestem pewien, że on czuje to samo co ty,
tylko boi ci się to wyznać, bo uważa, że go odrzucisz.
Zastanowiłem
się na chwilę. Jong tylko przyczłapał się do mnie i wziął mnie w swoje ramiona.
Podziękował i najzwyczajniej w świecie wyszedł, zostawiając mnie samego. Mam
nadzieję, że dobrze mu doradziłem, bo nie chcę mieć na sumieniu jego
nieszczęśliwej miłości.
Spojrzałem w lustro. Wyglądałem jakbym
właśnie brał udział w jakiejś dzikiej orgii. Postanowiłem szybko przemyć twarz
i wrócić do reszty. Po skończonej czynności zbiegłem radośnie na dół i przed
swoimi oczami ujrzał nie typowy obrazek. Mianowicie Key siedzącego na kolanach
Jonga i całującego go namiętnie i desperacko.
Zdecydowałem się nic nie mówić i usiąść obok zaskoczonego Minho i Onew.
Chwilę tak czekaliśmy, aż chłopcy się otrząsną i zwrócą na nas większą uwagę,
przecież mieliśmy dokończyć grę.
-Yhmm…- chrząknął głośno lider.-
Możecie już przestać?
-Yyy… jasne, przepraszamy- powiedzieli
chórem, w tym samym momencie czerwieniąc się i spuszczając głowy.
-Masz Key, teraz ty kręcisz.
Podałem
mu przedmiot, modląc się w duchu aby nie wypadło na mnie. Po niespełna
sekundzie butelka była już w ruchu. Nie spiesznie obijała się o nierówne
podłoże, aby pokierować i zatrzymać się odwrócona w moją stronę. Zbladłem, coś
czułem, że skoro to Diva wymyśla mi zadanie to mam, jak to się mówi, ostro prze
kichane. Chłopak podskoczył radośnie i spojrzał prowokująco na mnie i Żabola
mówiąc:
-Chcę, żebyście się pocałowali, tylko
nie tak jak bracia. To ma być z uczuciem i oczywiście języczkiem.
Zaczerwieniłem
się i wpatrywałem się w osobę siedzącą obok mnie. Miałem wrażenie, że to jakiś
kiepski i mało śmieszny żart. W sumie było z jednej strony było mi miło, że to
właśnie jego mam cmoknąć, a z drugiej chciałem się zapaść pod ziemie. Przeklęty
Key, już ja mu tego nie daruje.
Postanowiłem mieć to już jak
najszybciej za sobą, więc uklęknąłem i lekko pochyliłem się w stronę Minho.
Wsparłem się też lewą ręka o jego udo tak aby nie upaść. Zacząłem coraz
bardziej zbliżać się do jego kuszących ust. Gdy byłem oddalony od niego o
jakieś pięć centymetrów, Jong popchnął mnie na tyle mocno, że wylądowałem na
kolanach Minho. Chłopak przytulił mnie i patrzył mi prosto w oczy. Byłem w nie
komfortowej sytuacji. Siedziałem na podbrzuszu osoby, która mnie podnieca i ja
ją chyba również, czego da się łatwo domyślić po krągłości rosnącej w jego
spodniach. Było to dziwne, ale chciałem być jeszcze bliżej niego, więc oplotłem
jego boki nogami, a on zsunął swoje dłonie z moich pleców na moją pupę. Gdy
zaczął ją miętosić i masować wpiłem się w jego rozchylone wargi. Nie mogłem już
dłużej czekać. Odkąd spróbowałem ich pierwszy raz cały czas o nich myślę.
Zacząłem składać delikatne pocałunki wokoło jego ust. W końcu nie wytrzymałem
napięcia i wpiłem się w jego miękkie wargi, mrucząc cichutko. Starszy
uśmiechnął się i od razu próbował mnie zdominować. Ze wszystkich sił starałem
się nie tracić rezonu, jednak gdy on się ocierał o mojego „przyjaciela” nie
wytrzymałem. Wplotłem mu palce jednej ręki we włosy, chcąc przyciągnąć go
jeszcze bliżej, a drugą zjechałem na jego klatkę piersiową. Gładziłem go po
niej delikatnie, a za razem zmysłowo, pragnąc dać jemu i sobie jak największe
doznania. On decydując mi się odpłacić, skierował swoje dłonie na mój pasek.
Zdarzył go odpiąć i zsunąć mi spodnie do połowy tyłeczka, gdy usłyszeliśmy
głośne wiwatu i oklaski. Odwróciłem się pospiesznie w stronę hałasów i
zauważyłem trzy pary oczu, wpatrujących się w moją osobę z różnymi emocjami. Od
matczynej dumy, poprzez szczęście, kończąc na akceptacji.
Gdyby nie mocny uścisk bruneta już
dawno uciekł bym z tego miejsca, nie zważając na konsekwencje.
-To my może skończymy na dziś tą
zabawę i damy naszym gołąbeczkom wolną chatę?- spytał lider.
-Jasne, to my pójdziemy do pokoju, bawcie się dobrze.- wymruczałem.
-Ja zaklepuje pokój z Jongiem.-
krzyknął rozradowany Key.
-To ja może wynajmę sobie inny
pokój.-powiedział cicho przygnębiony Onew.
Udałem
się do kuchni, z chęcią przekąszenia czegoś udając, że nie widzę jak Minho
podąża za mną krok w krok. Stanąłem naprzeciwko lodówki. Otworzyłem ją, a moją
twarz omiotło zimne powietrze. Tak… tego mi właśnie było trzeba. Czułam jak
cały się w środku gotuje z nadmiaru emocji. Popatrzyłem dokładnie na półki, ale
nie mogłem znaleźć nic co przykuło by moją uwagę. Wszędzie tylko kurczak i
kurczak. Jak się mieszka z Onewem, to w każdym możliwym miejscu jest kurczak,
że jemu już się nie nudzi jedzenie tej samej potrawy codziennie. Poddałem się i
zamknąłem zrezygnowany drzwiczki. Odwracałem się, gdy nagle zostałem popchnięty
na ścianę. Wystraszyłem się, a moje serce kołatało się w piersi tak jakby miało
właśnie z niej wyskoczyć. Otworzyłem oczy i ujrzałem przed sobą idealnie
skrojone usta i ciemny, intensywny wzrok. Przysunąłem się do chłopaka i
złapałem jego ciepłą, dużą dłoń.
-Chodźmy na górę…-nie wierzyłem, że to
powiedziałem. Przecież jestem nieśmiały i zdenerwowany, a myślę o takich nie
cenzuralnych rzeczach. Spłoniłem się i chciałem wydostać się z mocnego uścisku
przyjaciela.
-Gdzie ci tak spieszno młody? Jeszcze
reszta nie wyszła, a ty już pakujesz mi się do łóżka.
Zdenerwowałem się i dałem mu lekkiego
kuksańca w bok, na co on zareagował głośnym śmiechem.
Po chwili usłyszałem szczęk zamykanych
drzwi i poczułem usta Minho na mojej białej szyi. Zaczął ją delikatnie ssać,
lizać i podgryzać na zmianę. Podobało mi się i nie mogłem już udawać, że jest
inaczej, więc odchyliłem głowę w tył i cichutko jęknąłem. Poczułem uśmiech Pana
Charyzmatycznego przygryzłem wargę.
-Po co to robisz? Nie przygryzaj jej.
Chcę posłuchać jak seksownie jęczysz i wykrzykujesz moje imię kochanie.
Spłoniłem się i wtuliłem główkę w
zagłębienie szyi chłopaka tak, aby nie zauważył moich czerwonych policzków.
Chłopak przycisnął mnie mocnie do siebie i oparł swoje dłonie na moich
pośladkach. Zacząłem głośno oddychać. Czułem jak nogi się pode mną uginają.
Minho chyba to wyczuł, bo pogładził mnie delikatnie po zakończeniu pleców i
wziął mnie na ręce. Wskoczyłem na niego bez zastanowienia i oplotłem swoimi
nogami jego tors. Po chwili pocałowałem go namiętnie. Udaliśmy się po schodach
w stronę naszego pokoju. Żabol cichutko zamknął za nami drzwi i posadził mnie
na swoim pościelonym łóżku, a sam wrócił aby zamknąć drzwi na klucz. Usiadł
obok mnie i wsunął rączki pod moją koszulkę. Popchnął mnie delikatnie na
poduszki i zawisł nade mną z niemą
prośbą o przyzwolenie. Nie ufałem swojemu głosowi, więc kiwnąłem lekko głową.
Starszy usiadł na mnie okrakiem i podciągnął moją bluzkę do góry, odsłaniając
mój mleczny brzuch i dwa różowe punkciki. Złapał mnie za nadgarstki i wyciągnął
mi ręce za głowę. Przełożył je do jednej ręki, a drugą zjechał na lewy sutek.
Pisnąłem z zaskoczenia. W końcu nie codziennie ktoś sprawia mi takie
pieszczoty. Jego usta składały motyle pocałunki na mojej żuchwie, rozpoczynając
swoją wędrówkę. Później obsypywały moją szyję milionem słodkich pocałunków,
czasem liżąc ją i podgryzając. Powoli schodziły coraz to niżej, aż w końcu
wylądowały na mojej piersi. Nagle poczułem się jak w niebie. Jego wargi
podgryzały mojego sutka. Chłopak nie zaprzestając czynności podniósł swój
zamglony wzrok na moją twarz. Uśmiechnął się pobłażliwie i zniżył głowę tak, że
policzkiem ocierał się o moją męskość. Zarumieniłem się delikatnie i jęknąłem.
Nie chciałem żeby pomyślał sobie, że nigdy tego nie robiłem, więc zakryłem usta
dłonią.
-Przestań kotku, chcę cię usłyszeć.-
mówiąc to złapał za moją górną kończynę i ją ucałował.
Potem
wrócił do maltretowania mnie i zaczął lizać i ssać mnie przez bokserki. Coraz
szybciej oddychałem, jednak on był nie wzruszony. Zachowywał się jakby nie
pierwszy raz robił coś takiego. A może ja jestem tylko dla niego zabawką? Nie,
Minho taki nie jest…
Chłopak lekko uklęknął między moimi
nogami i wyjął mojego nabrzmiałego przyjaciela z bielizny. Zapatrzył się na
niego, po czym wziął go do buzi i ssał mocno. Myślałem, że już nie wytrzymam
dłużej i zacząłem coraz głośniej jęczeć.
-Mi..mi..MINHO…
Z
nadmiaru przyjemności, spuściłem się w jego buźce. Było mi wstyd, jak mogłem
tak szybko dojść. Po tym zdarzeniu on nie będzie chciał mnie już znać. Szkoda,
bo ja na pewno bez niego nie wytrzymam. Kocham go, chyba jeszcze mocniej niż
przedtem. Minho z uśmiechem na pyszczku połknął moją spermę i przyciągnął mnie
do siebie w czułym pocałunku. Chłopak przygryzł moją dolną wargę i rzekł:
-Jesteś gotowy Tae?
Pokiwałem
entuzjastycznie głową. Nawet nie wiedziałem o co chodzi, ale skoro on mi to
proponuje, to znaczy, że musi to być przyjemne. Bez większych przemyśleń
zgodziłem się. On włożył mi dwa palce do ust i kazał ślinić. Zrobiłem to i po
chwili wpił się w moje usta. Mokrymi palcami przejechał po mojej pupie. Zadrżałem
i krzyknąłem, jednak nie było tego słychać bo mój głos został zagłuszony przez
miękkie wargi Minho.
-Może trochę zaboleć…
Po
tych słowach włożył we mnie pierwszego palca. Łzy napłynęły do moich oczu.
Starałem się być silny. Nie musiałem długo czekać, bo po chwili do tego palca
dołączył kolejny, a potem jeszcze jeden. Nagle, bez wcześniejszych zapowiedzi
starszy zastąpił swoje paluszki czymś większym i grubszym. Całował mnie i jednocześnie
wchodził głębiej. Czułem jakby mnie coś rozrywało od środka.
-Ohhh… jesteś taki przyjemnie ciasny…
Nie płacz, staram się być delikatny.
Zlizał
mi słone krople z twarzy i obcałowywał cały mój kark. Czułem, że zaraz dojdę po
raz kolejny. Było mi tak wspaniale. Kiedy już myślałem, że nie może być lepiej,
raper zaczął wbijać się we mnie jeszcze głębiej, mocniej i szybciej. Raz po raz
uderzał w moją prostatę. W powietrzu unosił się silny zapach męskiego potu.
Moje rączki ślizgały się po satynowej pościeli mojego chłopaka. Tak mi się
wydaje, że od tego incydentu w łóżku jesteśmy razem. Jeszcze chwila i nie
dałbym rady. Całe moje ciało drżało.
-Ja…ja…zaraz…- wykrzyczałem.
-Zróbmy to razem…- wymruczał.
I
właśnie w tej chwili doszliśmy. Wszędzie była moja i jego sperma. Normalnie
cała sypialnia w białym śniegu Hihi. Upadłem na miękkie, czarne poduszki, a
zaraz za mną Minho. Oddychaliśmy bardzo szybko, dopiero teraz poczułem jak jego
sperma wylewa się ze mnie. Nie czułem obrzydzenia, wręcz przeciwnie byłem
dumny, że zrobiliśmy To razem.
-Kocham Cię- szepnął cicho, ale i tak
go usłyszałem i wtuliłem się w jego spocony tors. Mmmm… boże jak on pachnie.
Cudownie. Gdyby nie to, że zaraz pojawią się chłopcy, to pewnie byłaby kolejna
runda.
-Też Cię kocham.- wyszeptałem i
zasnąłem.
Ostatnie
co pamiętam, to jak zostałem okryty kołdrą i mocniej przytulony.
Nad
ranem zostałem brutalnie obudzony przez Onew, Key i Jonga, którzy wparowali z
wielkimi uśmiechami na japach, do naszego pokoju. Cyknęli nam masę zdjęć i
zaczęli się coraz bardziej chichrać.
-O, widzę że noc mieliście udaną-
kolejna salwa śmiechu.
-Jak wam się spało kochasie?-
wyszczerzył się Key.
Zarumieniłem się i już miałem coś
powiedzieć, gdy przerwał mi Minho.
-A co? Zazdrościcie? Taeś jest cudny w
łóżku. Jestem pewny, że jak go poprosicie to może wam pomóc w waszym małym
problemie.
Zamrugał
sugestywnie brwiami. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Boziu, jakie to było
zawstydzające. Nagle, ni stąd ni zowąd wszystkie twarze zwróciły się w moim kierunku.
Zerwałem się z łóżka i chciałem wybiec z
pokoju, ale Key zamknął mi drzwi przed nosem.
-No i, jak było? Swojej mamie możesz
przecież powiedzieć.
-Do niczego nie doszło, ludzie dajcie
mi spokój…-krzyknąłem, miałem już łzy w oczkach.
-Właśnie
widzę.- powiedział Key z powątpiewaniem.- Spójrz na dół.
-O co Ci cho..- nie skończyłem, bo
ogarnąłem, że stoję przed nimi tak jak na świat przyszedłem. Czytaj: kompletnie
nago. Szybko czmychnąłem pod kołdrę i przytuliłem się do równie gołego Minho.
-Auć!- pisnąłem z bólu.
- Co się stało!?- krzyknęli
przestraszeni domownicy.
-Pupa mnie boli-szepnąłem i skuliłem
się jeszcze bardziej.
Wszyscy się roześmiali, nawet mój
chłopak.
-I ty masz czelność wmawiać nam, że do
niczego nie doszło?- Schowałem się pod poduszkę, szukając mojej bielizny.
-Tego szukasz?- spytał Onew kręcąc
moimi bokserkami na palcu jak lassem.
-Yyy…Możesz mi je łaskawie oddać?-
spytałem speszony?
-Jasne.- rzucił ubraniem prosto w
moją, już dosyć mocno zaczerwienioną mordkę. Ubrałem je szybciutko i wybiegłem
z krzykiem Tarzana z pokoju. Nie chciałem ich na razie widzieć. Musiałem
przemyśleć parę spraw. Zamknąłem się w łazience i wszedłem spokojnie pod
prysznic. Po chwili moje drzwi
zaskrzypiały, jednak nie zwróciłem na to większej uwagi. Pochyliłem się, aby
podnieść szampon do włosów, gdy poczułem na swojej pupci czyjeś łapska.
Pisnąłem, ale zostałem zagłuszony przez ust. Ciekawe czyje.
-Beze mnie się myjesz? Myślałem, że
skoro „To” zrobiliśmy to jesteśmy parą, a ty przede mną uciekasz.
-Przepraszam kotku.- mówiąc to wpiłem
się w jego wykrzywione w podkówkę usta.
Pamiętam, że po tym prysznicu,
przez jakiś tydzień nie mogłem normalnie siadać, ale było warto. To był chyba
nasz najlepszy seks. Chociaż jeszcze dużo przed nami.
Pamiętniczku,
mam nadzieję, że teraz już znasz lub kojarzysz moją historię. Wiem, że zdarzyło
się to dawno temu, ale bardzo lubię przypominać sobie to zdarzenie. Oficjalnie
jestem z Minho od dwóch długich i przecudownych lat. On broni mnie przed
innymi, jest wyrozumiały i prawie nigdy się nie kłócimy. Cieszę się, że mamy
razem pokój (na szczęście mamy wyciszone ściany), więc często się razem bawimy.
If you know what it mean. Niestety nie wszystko układa się tak jak powinno, ale jesteśmy razem i to
jest najważniejsze.
P.S. może to dziwnie zabrzmi, ale
myślę, że ty też kiedyś znajdziesz sobie drugą połówkę. Możliwe, że będzie Cię
kochać tak samo jak Minho uwielbia mnie.
TWÓJ
TAEMIN
Następny rozdział pojawi się
najpóźniej w sobotęJ