Miłego czytania. Rozdział jak zawsze nie betowany. poprawię go jakoś przy okazji.
NOWE ŻYCIE 11
( z perspektywy Tao)
Obudziły
mnie promienie słońca, raźno oświetlające moją twarz. Czułem się potwornie.
Włosy lepiły mi się do twarzy, śmierdziałem alkoholem, a na dodatek w ustach
miałem istną Saharę. Powoli wstałem z łóżka i podszedłem do szafki. Wyciągnąłem
z niej wodę i duszkiem wypiłem całą zawartość butelki. Odwróciłem się z
powrotem w stronę miękkiego materaca i zobaczyłem dwoje oczu wpatrujących się
we mnie przenikliwie. Nie mogłem zobaczyć kto to jest, bowiem całe jego ciało
było szczelnie przykryte kołdrą. Podszedłem
bliżej i niespodziewanie zostałem zaciągnięty pod kołdrę i czule pocałowany.
- Kris?- zdziwiłem się niezmiernie.
- A ty myślałeś, że kto Taoś? Oczywiście, że ja.- zaśmiał
się nie przestając dotykać mojego torsu.
Westchnąłem
przeciągle. Bardzo mi brakowało tej bliskości.
- Przepraszam, że cię tak potraktowałem. Po prostu mi
odbiło. Obiecuję, że już tak więcej nie będę. - wyszeptałem liżąc i podgryzając
mu ucho.
Zaśmiałem
się gdy brat przewrócił mnie na plecy i zaczął podgryzać szyję.
-Prze…prze…przestań – darłem się. Szyja to moje wrażliwe
miejsce i gdy ktoś jej dotyka, nie mogę powstrzymać śmiechu. – Proszę, nie
maltretuj już mnie.
- Ja ci się tylko odpłacam, za to jak mnie brzydko
potraktowałeś kochanie. – usłyszałem gardłowy głos przy swoim uchu.
Kris od
razu zszedł mokrymi pocałunkami na mój tors, czule liżąc i podgryzając sutki.
Az po raz jęczałem z przyjemności. Szybko jego usta zatkały moje, gdy chciałem
już krzyczeć, żeby skończył moją słodką udrękę. Całował mnie szybko, momentami
brutalnie, ale dalej można było wyczuć jego miłość do mnie. Prawą rękę
skierował na moje bokserki. Delikatnie wsunął jeden palec pod gumkę i zaczął
ciągnąc mnie za czarne włoski. Oderwał swoje usta od moich i usiadł między moimi
nogami.
- To dopiero początek Taoś. – wyszeptał, a ja nie zdążyłem
zastanowić się nad sensem tych słów, a poczułem jak jego język lawiruje po moim
penisie. Wygiąłem się w łuk i zacząłem sapać. Nie spodziewałem się takiej
otwartości po nim. Zawsze to ja byłem na górze i to ja sprawiałem mu
przyjemność. Szczerze mówiąc podoba mi się też wersja, kiedy on się mną
zajmuje.
Jedną ręką
zaczął ugniatać moje jądra, a drugą błądził po mojej pupie. Usta zacisnął na
trzonie, cały czas liżąc go i gryząc. Nie wiedziałem, że Kris tak dobrze robi
takie rzeczy. Czułem jak moje plecy wyginają się za każdym razem, gdy jestem
blisko spełnienia, jednak go nie osiągam, bo on zaciska się wtedy na mnie
sprawiając lekki ból.
- Przestań się ze mną bawić! – wykrzyczałem gdy po raz
kolejny nie było mi dane dojść.\
Chłopak
zrobił minę niewiniątka i dalej kontynuował swoją słodką zabawę.
- Co mam zrobić żebyś przestał to robić? – spytałem z cichą
nadzieją, że przestanie.
- Co robić? – udawał przygłupa.
- Już ty dobrze wiesz co!
- Nie, nie mam pojęcia o czym mówisz. – zrobił zdziwioną
minę.
- Błagam daj mi w końcu dojść! – wykrzyczałem głośno. W
odpowiedzi usłyszałem tylko ciche Jak sobie życzysz.
Następne co
poczułem to jego usta mocniej zaciskające się na moim członku. Ssał go zawzięcie
tak, że byłem pewny że to już nie potrwa długo. W ostatniej chwili wygiąłem
plecy w łuk i pobrudziłem twarz Krisa białą, lepką spermą. Moje ciało rozpadło
się na miliony malutkich kawałeczków i trwało w tej bezdennej przyjemności
przed dłuższą chwilę. Jaki sex jest fajny, zwłaszcza po tak długiej przerwie.
Spojrzałem na niego wyczerpany i zobaczyłem w
jego oczach mgiełkę podniecenia zasłaniającą jego tęczówki. Zbliżyłem się do
niego i zlizałem z jego policzka pozostałości po niedawnej chwili uniesienia.
Kris
pocałował mnie czule , tym samym dając mi posmakować samego siebie.
- Dzisiaj to ja przejmuję kontrolę. – wyszczerzył się do
mnie i przewrócił mnie na prawy bok. Uniósł moją lewą nogę, nie przestając mnie
całować. Oblizał palce i wsadził je we mnie. Pisnąłem zaskoczony, w końcu
pierwszy raz dawałem robić ze sobą coś takiego. Jego długie i zwinne palce
coraz mocniej na mnie napierały, aż zagłębiły się we mnie do końca. Z chwili na
chwilę odczuwałem coraz większy dyskomfort. Starałem się jak najbardziej od
tego uciec, ale Kris chyba to przewidział, bo druga ręką mocno trzymał moje
biodra. Palce zaczęły się we mnie swobodnie krzyżować i prostować, a ja
jęczałem z przyjemności. Nie minęła nawet chwila, a już byłem dobrze
przygotowany. Kris to wyczuł, bo wyciągnął ze mnie palce i przystawił swojego
penisa do mojej dziurki. Delikatnie, nie
spiesząc się niegdzie, zaczął się we mnie zagłębiać. Jego członek przebijał się
mozolnie przez wszystkie warstwy mojego odbytu, aż do momentu, gdy poczułem
jego jądra na mojej pupie. Zatrzymał się i wyraźnie czekał aż się przyzwyczaję.
Nie trwało to długo. Z grymasem zadowolenia na twarzy zacząłem się na niego
nabijać, zaciskając mięśnie odbytu. Z praktyki wiedziałem, że mu się to
spodoba. Słyszałem jak wciągnął głośno powietrze i przyspieszył.
Jego ruchy
były coraz dokładniejsze, aż w końcu zaczęły uderzać w moją prostatę.
Piszczałem, krzyczałem i wiłem się z przyjemności. Moje ciało drżało, zupełnie
jak jego przyrodzenie. Doszedłem, po chwili on też osiągnął szczyt i upadł na
mnie. Leżeliśmy tak na łóżku. Nasze nagie ciała pokryte były kropelkami potu.
- Kocham cię. – usłyszałem tuż przy uchu.
- Ja ciebie też.
- Chcę z powrotem z tobą zamieszkać Taoś.
- Co tylko sobie życzysz braciszku. – uśmiechnąłem się i zatopiłem
palce w jego mokrych włosach.
* * *
Przysypiałem,
zmęczony porannymi zabawami z Krisem, aż nagle obudziło mnie pukanie do drzwi.
- Hej Kris, przeszkadzam? – do pokoju wszedł zdenerwowany
Luhan.
- Nie wszystko spoko wchodź.
Chłopak
zamknął za sobą i ułożył się wygodnie na fotelu i zaczął się zwierzać.
- Wiesz co ten przygłup znowu zrobił!? Wyobraź sobie, że
leżałem spokojnie w łóżku, a on nagle wbiega mi pod kołdrę nagi i zaczyna mnie
tulać!
- I co zrobiłeś?
- No a co miałem zrobić? Uderzyłem go i wyszedłem. Teraz nie
wiem co mam ze sobą zrobić.
- Krisiu, co to za hałasy? – wynurzyłem się spod kołdry
odsłaniając swój nago tors.
Na ten
widok Luluś zarumienił się mocno i stwierdził, że on może jednak wyjdzie i nie
będzie nam więcej zawracał niepotrzebnie głowy. Zaśmiałem się i odparłem, że
wszystko w porządku i jak chce, to zawsze mogę pogadać z Sehunem. Blondyn
niechętnie, ale się zgodził i zaczął dyskutować razem z moim bratem.
Korzystając z okazji, cichaczem wymknąłem się do łazienki, założyłem codzienne
ubrania i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się do pokoju Sehuna. Od razu
wbiegłem do pomieszczenia, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że nie
zapukałem.
Ujrzałem
chłopaka na łóżku, siedzącego w dość dwuznacznej pozycji. Rękę miał włożoną w
bokserki. Jego twarz była cała zaróżowiona, oczy miał przymknięte, usta lekko
uchylone, skąd co rusz wydobywały się stłumione szepty i westchnienia.
Stałem zdumiony, nie dając żadnego znaku
życia. Po chwili usłyszałem głośniejszy jęk i szept Oh Luhan!
- Hej! – odezwałem się do niego.
Chłopak
przestraszył się i poczerwieniał jeszcze bardziej.
- Czy… czy ty słyszałeś?
- Czy słyszałem co? Jak walisz sobie myśląc o Luhanie? – na
te słowa pobladł na twarzy i teraz kolorem przypominał ścianę, a nie cegłę jak
wcześniej.
- Spokojnie, nikomu nie powiem. Chcę tylko coś z tobą
obgadać.
- Co mianowicie? – zapytał zaciekawiony tonem mojego głosu.
- Z mojego dobrego serduszka chcę ci dać szansę na spędzanie
czasu z twoim chłopakiem.
- On nie jest moim chłopakiem, nie wygaduj bzdur.
- Oj tam, oj tam. Sprawa jest taka, że ja mam zamiar
zamienić się z tobą pokojami tak, żebym mieszkał z bratem, a ty z Lulusiem.
- Jestem za, tylko jak go do tego przekonasz. Po ostatniej
nocy on się do mnie nie odzywa.
- Bo jesteś debilem. Po co wskakiwałeś mu do łóżka? Przecież
wiesz, że on jest wstydliwy.
- Oj no wiem, ale żeby aż tak?
- Dobra, nie chcę tego słuchać. – westchnąłem i bez żadnego
pożegnania wyszedłem.
Chłopaków
zastałem w tej samej pozycji, co gdy wychodziłem.
- Mam do ciebie prośbę Luhan. – powiedziałem przerywając im
jakże interesującą rozmowę na temat jakiegoś zespołu.
- Słucham.
- Od dziś, już do końca szkolenia będziesz mieszkał z
Sehunem.
- CO!? Nie! Czemu? – krzyknął.
- Bo ja tak mówię.
- Taoś, wydaje mi się, że to był rozkaz, a nie grzeczna
prośba. – do dyskusji wtrącił się Kris, którego od razu zgromiłem wzrokiem tak,
że więcej się nie odzywał.
- Nie ma mowy!
- Uwierz mi, on chce cię przeprosić za swoje zachowanie i
naprawić relację, która jest między wami. On naprawdę się zmienił. – zmyśliłem
na poczekaniu.
- Dalej się nie zgadzam. – powiedział z lekkim zawahaniem.
Już wiedziałem jaka będzie jego odpowiedź.
- A co jeżeli powiem, że za niego ręczę i jak ci się coś nie
spodoba będziesz mógł z powrotem mieszkać z Krisem.
- Okej, skoro tak stawiasz sprawę.
Uśmiechnąłem
się do niego miło. Wiedziałem że się zgodzi. Wystarczyło tylko podać właściwe argumenty
i już mi je z ręki. Dlaczego ci ludzie są tacy łatwowierni. Zupełnie tego nie
rozumiem, ale to dobrze dla mnie…