Cześć,
przychodzę do was z kolejną częścią Nowego Życia. Mam nadzieje, że wam się
spodoba. Z góry przepraszam za jej długość i stylistykę, ale w tym tygodniu
miałam testy i konkurs i tak jakoś zero czasu.
Teraz notki
będą dłuższe (a przynajmniej tak myślę), bo mam luz w szkole i jakbyście
chcieli, to zbieram zamówienia na One Shoty. Jeżeli
jest ktoś zainteresowany to piszcie: kitsunemiko248@gmail.com .
Nowe Życie (część dziewiąta)
Czym prędzej wyszliśmy, z teraz już byłego, pokoju i
przeszliśmy korytarzem w zupełnie inną część budynku. Po chwili byliśmy
już przy wielkich drzwiach od naszego
nowego królestwa. W prawdzie miałem tam zamieszkać z Sehunem, ale skoro on woli
przyjaźnić się z nim niż ze mną, to ja nie będę mu utrudniał wyboru i po prostu
go zostawię.
Wszedłem
do gigantycznego pomieszczenia, utrzymanego w jasnoszarych barwach z domieszką
czerni. Były tam nowoczesne meble i wielkie, przejrzyste okna, nadające temu
miejscu przestrzenności. Popatrzyłem w bok i zauważyłem piękne łóżko z
baldachimem. Właściwie to nie łóżko, tylko łoże małżeńskie. Było nakryte czarną
narzutką z frędzlami po bokach. Odsłoniłem ją i ukazała się krwistoczerwona
pościel z namalowanymi różami. Co dziwniejsze na poduszkach leżały płatki róż.
Zrobiło mi się trochę dziwnie. Czy Sehun…Czy…Czy on próbował zaciągnąć mnie do
łóżka? Na pewno bym się na to nie zgodził. Może i wyglądam na małe, bezbronne
chucherko, ale umiem się obronić przed zagrożeniem.
-Krisiu, wiesz że tu jest tylko jedno łóżko?
-O! Faktycznie. Nie martw się, nie pogryzę cię w nocy.
Możemy spać razem.
-Okej, może być…
-Spokojnie, nie jestem taki jak Pan Sehun.
-Czyli jaki?- zdziwiłem się.
-Niewyżyty. Nie rób takiej miny, przecież widziałem jak
on na się ciebie gapi. Jakby cię chciał rozebrać, przelecieć i zostawić.
-Wcale nie! Sehun jest tylko moim przyjacielem, a
przynajmniej on tak twierdzi i pracodawcą.
On nie chcę mnie, jak to ładnie ująłeś „rozebrać,
przelecieć i zostawić”.
-Jasne… A ja jestem dziewczynką, nazywam się Marysia, jeżdżę
na jednorożcach i pływam z syrenkami.
-Nie wiedziałem. Cały czas miałem cię za chłopca, ale
przecież każdy może się pomylić.
-Ha ha ha… Nie irytuj mnie i chodź na zajęcia.
-Okej.- ucieszyłem się, w końcu zacznę się dokształcać i
szybciej wrócę do domu.
Poszliśmy
do piwnicy, gdzie czekali już na nas, lekko rozdrażnieni, byli współlokatorzy.
Nie zaszczyciłem ich nawet spojrzeniem i pośpieszyłem za brunetem. Klasa była w
ciemnych, ale ciepłych barwach przypominających mi dom strachów. Usiadłem
gdzieś w kącie na ziemi między nogami Krisa. Spojrzałem mu w oczy. Miał
nieobecny i rozbiegany wzrok. Widać było, że przebywanie blisko brata sprawia
mu psychiczny ból.
-Wstawać!- usłyszałem krzyk Tao. Zerwałem się z podłogi
przestraszony stanowczością Pandzi. Nigdy się tak nie zachowywał.
-Nie patrz na mnie psie.- zwrócił się do mnie. Zastygłem
w bezruchu z mocno bijącym sercem. O co mu chodzi? Takie zwracanie się do mnie
jest niemiłe i mi uwłacza.
-Przepraszam.- powiedziałem nie do końca wiedzieć czemu.
Jakoś tak wypadało przeprosić i umilknąć.
-Luhan podejdź.- wykonałem polecenie i dostałem z łokcia
w brzuch. Popatrzyłem się na niego niezrozumiale i oberwałem jeszcze raz i
kolejny. Charczałem i plułem krwią, ale jego to nie obchodziło. Wtedy zrobiłem
chyba najgłupszą rzecz, jaka przyszła mi na myśl. Mianowicie oddałem mu. Moja
chuda ręką z głośnym plaskiem wylądowała na jego policzku. Widziałem wściekłość
w jego oczach, więc natychmiast uciekłem przed ciosem i schowałem się za
przyjacielem. On tylko wyszeptał do mnie, że mam się poddać i błagać Tao o
wybaczenie. Nie zrobiłem tego. Mam swoją godność. Nie będę się płaszczył przed
chłopakiem, który jest ode mnie młodszy i zapewne głupszy. Stałem hardo za
Krisem dopóki za mną nie pojawił się Sehun i nie złapał mnie w pasie. Podniósł
mnie nad ziemie i wyminął Krisa. Niósł mnie jeszcze chwilę, aż natrafił na
przeciwległą ścianę. Tam rzucił mnie tak, że obiłem sobie boleśnie tyłek.
Zajrzałem mu w oczy, ale była w nich pustka. Zimna i bezlitosna pustka.
Wyglądało to tak, jakby chłopak nie miał duszy i mieszkał w piekle. Przeraziłem
się, przecież jeszcze do nie dawna z tych tęczówek biło przywiązanie do mojej
osoby, a teraz? Pozostała tylko nienawiść.
Powolnym
krokiem podchodził do nas Tao trzymając coś za plecami. Mignęło mi to w słabym
świetle, ale dalej nie potrafiłem rozpoznać co to jest. Wydawało się to
błyszczące, długie i czarne. Moja wyobraźnia podpowiadała mi, że był to jakiś
drążek.
Tylko po
co miałby mu być drążek?- moje cichutkie myśli zostały przerwane przez świst
pejcza. Czyli ten czarny przyrząd był batem.
-Wstawaj z tych kolan psie. Na co ty w ogóle czekasz? Na
oklaski? Takie niskie formy życia jak ty nie zasługują na nie.- nie odezwałem
się ani słowem, bo nie miałem ochoty oberwać jeszcze mocniej niż wcześniej.
Wystarczy, że zapewne będę miał siniaki na brzuchu.
-Ściągaj ciuchy cioto.
-Ale…- jęknąłem, lecz nie dane mi było skończyć.
-Nie będę powtarzał po raz kolejny.
Zszokowany
jego zachowaniem wypełniłem polecenie i pozbyłem się koszulki.
-Co tak stoisz? Dalej. Będziesz mógł skończyć dopiero jak
ci powiem.
Odpiąłem
pasek i zsunąłem spodnie do kolan. Niepewny swoich ruchów rzuciłem je razem ze
skarpetkami w dół. W oczach zbierały mi się łzy. Nie chcę zdejmować bokserek
przy nim. Mimo że nie jestem wierzący, to wzywałem Boga, aby mi pomógł. Ostatni
raz, płaczliwie popatrzyłem na Tao. Stał przede mną wyprostowany, a jego usta
układały się w pogardliwym uśmiechu skierowanym w moją stronę. Kilka
pojedynczych łez spłynęło po moim policzku, na co Panda się roześmiał.
-Przestań. Podejdź do Sehuna i przed nim uklęknij.-
zrobiłem to, po czym spojrzałem na niego.
-Okej, a teraz
rozepnij mu spodnie i je zsuń razem z bokserkami.- zacząłem drżeć
przerażony.
-Proszę, nie każ mi tego robić. Ja nie chcę…
-Gówno mnie obchodzi czego ty chcesz kretynie! Masz
wykonywać moje rozkazy!
Ze
spuszczoną głową zabrałem się za pasek Hunniego. Słone krople coraz mocniej
leciały po mojej zaczerwienionej buzi, a ja postanowiłem ich nie ukrywać.
-Luhan nie rób tego.- wyszeptał Sehun.- Tao, każ mu
przestać. Nie zmuszaj go do takich rzeczy.
-Myślałem że chcesz żeby on zrobił ci dobrze.- Sehun się
zarumienił na te słowa.
-Przestań tak gadać. Nigdy nie mówiłem czegoś takiego.
-No jak nie, przecież wspominałeś w pokoju, że gdybyś
dostał Lalusia w swoje łapki, to byś go przerżnął tak, że blondynek by nie
wstał.
Nie
mogłem uwierzyć w słowa Tao. Sehun naprawdę by mi to zrobił? Myślałem, że jest
inny. Najwidoczniej się pomyliłem co do niego. Szkoda, że okazał się takim
kretynem, bo już zaczynał mi się podobać.
-Starczy!- kolorowo włosy podszedł szybkim krokiem do Tao
i wyprowadził go z sali. Za drzwiami było słychać głośną kłótnię. Spojrzałem
sugestywnie na Krisa i się zaśmiałem. O dziwo on też się uśmiechnął.
Po
chwili do klasy wszedł z powrotem mój pracodawca i warknął do nas, że mamy zapomnieć
o tym co mówił Tao, bo to nie jest prawda. Po przekazaniu nam tej jakże
ciekawej wiadomości, najzwyczajniej w życiu wyszedł.
-Miałem rację co do Sehuna.
-Oj, dobra miałeś. Przyznaję ci rację. To ja się myliłem
o jakże najlepszy i najmądrzejszy Krisie.- ukłoniłem się w geście poddania i
zacząłem się głośno śmiać. Byłem tak rozbawiony zaistniałą sytuacją, że tarzałem
się po ziemi. W mgnieniu oka dołączył do mnie brunet i razem łaskotaliśmy się
wydając coraz to dziwniejsze dźwięki z siebie.