piątek, 10 kwietnia 2015

Nowe Życie 7

                                           
                   Sorki, za błędy, które mogą się pojawić, ale starałam się wyłapać wszystkie i je poprawić. Ale cóż... nikt nie jest idealny. Jeżeli zobaczycie już jakieś, to piszcie o nich w komentarzach. Zapraszam do czytania:)


                                               NOWE ŻYCIE (część siódma)



            Wpadłem do pokoju chłopaków jak burza. Nie chciałem żeby to oni byli nowymi nauczycielami blondynka, no ale ktoś musiał skoro ja nie mogłem. Nikogo nie było w pomieszczeniu, więc postanowiłem usiąść na jednym z łóżek, mam tylko nadzieję, że to nie jest łóżko braci, bo nie chcę się czymś zarazić. Nigdy nie wiadomo co oni robią jak nikogo nie ma w pobliżu. Po nich można spodziewać się wszystkiego, tylko nie normalnych zachowań. Dla nich normalne jest całowanie się na wspólnych lekcjach, a potem odwalanie striptizu przy nie letnich… czemu tacy ludzie muszą tu mieszkać?
            Nagle drzwi otworzyły się z głuchym skrzypnięciem. Natychmiast wyrwałem się ze swoich rozmyślań i odwróciłem głowę w stronę hałasu.
-Co tu robisz Xiu?- spytał milutko Tao.
-Ile razy mam ci powtarzać, że masz tak do mnie nie mówić Pando?
-Oj nie bulwersuj się tak Xiu.
-Czy ty jesteś głuchy czy głupi!?
-Ani jedno ani drugie Xiu.- westchnąłem przeciągle. Z nim to jak ze ścianą.
-Przyszedłem żeby wam powiedzieć, że od jutra wy jesteście nauczycielami Luhana.
-Czemu, czyżbyś nie dał rady takiemu potulnemu barankowi?
-Nie, po prostu mam ważniejsze rzeczy do roboty- skłamałem bez mrugnięcia okiem.
-Oj kochanie nie musisz przed nami zatajać prawdy. Mogłeś po prostu powiedzieć, że sobie nie radzisz i nie musiałbyś być dla nas wtedy opryskliwy.
-Skończ już Tao. Mówię ci prawdę.- znowu ominąłem prawdę.
            Chłopak spojrzał na mnie ostrzegawczo, po czym przeniósł się na posłanie obok mnie. Próbowałem się jak najbardziej od niego odsunąć, jednak młodszy mi to uniemożliwiał.
-Czemu się tak odsuwasz. Nie martw się, nikt się nie dowie, że ze sobą spaliśmy.
-My ze sobą nie spaliśmy ciołku.
-No właśnie, jeszcze nie, ale można łatwo to zmienić.- dzieciak przybliżył się do mnie bardziej, tak że prawie siedział mi na kolanach. Podniósł swój głupi łeb w moją stronę i zaczął mnie namiętnie całować. Ja w tym czasie próbowałem go od siebie jak najmocniej odsunąć, ale on okazał się za silny. W końcu przez długie lata chodził na sztuki walki, więc nie ma co się dziwić, że nie mam z nim żadnych szans.
            W chwili gdy chłopak zawzięcie  próbował zjeść mi twarz, drzwi do pokoju się otworzyły i stanął w nich Kris. Popatrzył się na nas bez większego zainteresowania i usiadł na przeciwległym łóżku. „Znaczy na szczęście siedzę na meblu blondynka”- przemknęło mi przez myśl, al. Szybko wypchnąłem to z głowy.
-Wiecie, na mnie już pora. Przypomniało mi się właśnie, że muszę zadzwonić w jedno miejsca. Więc ten tego… do kiedyś.
-Pa kocie- szepnął nie pocieszony Tao.
-Mhm.- odezwał się starszy z rodzeństwa.
            „WOW!”- to był pierwszy raz kiedy on coś powiedział. No może nie do końca powiedział, ale mruczenie chyba też można zaliczyć do odpowiedzi.
                       

            *  *  * ( z perspektywy Krisa)
           
            Wszedłem do naszego pokoju i co zobaczyłem? Mojego kochanego braciszka obściskującego się z Panem Xiuminem. Myślałem, że ukręcę mu tą jego pandziową głowę. O ile mnie pamięć nie myli, nie dawno mówił mi, że kocha tylko mnie i pragnie tylko mnie, a teraz nagle rzuca się w objęcia osoby, która się go brzydzi. No super… jestem ciekawy dlaczego to zrobił. Czyżby chciał dać mi nauczkę za to, że jestem ostatnio jakiś przygaszony? Nie moja wina, że nasz jakże zacny właściciel opiernicza mnie wiecznie za to, że szkolenie się przedłuża. To naprawdę nie moja wina. To Tao naumyślnie zawala wszystkie egzaminy, a ja za to obrywam. Czy ten przygłupi kretyn uważa, że on tu zostanie. Przecież jak nasz pobyt tutaj się  przedłuży za bardzo to wyślą nas w gorsze miejsce i to prawdopodobnie osobno.
-Słuchaj, mam do ciebie prośbę Taoś.
-Nie teraz Kris. Jestem zajęty.- mówiąc to wyłożył się wygodniej na łóżku naszego nowego współlokatora i nakrył się puchatym kocykiem.
-Czy ty mnie nie słyszysz jełopie- zdenerwowałem się, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, więc podszedłem do niego i usiadłem na brzegu. Chłopak usilnie udawał, ze nie ma mnie obok niego. Westchnąłem głośno i pochyliłem się nad nim. Chyba myślał, że chcę go cmoknąć, ale miałem inny pomysł. Gdy wystawił mi policzek, zamachnąłem się i boleśnie go uderzyłem. Młodszy zerwał się natychmiast z posłania, trzymając się za czerwone miejsce. Niestety nie przewidziałem tego, że on jest taki słaby i chyba ciut za mocno go klepnąłem. Nie wiem czemu tak myślę… w końcu on ma w oczach chęć morgu, czyli jak zawsze. Nic nowego.
-Czemu to zrobiłeś?- spytał wściekły, próbując mi oddać jednak w porę przytrzymałem jego wiotkie łapki z dala od mojej pięknej twarzyczki.
-Bo jak coś do ciebie mówiłem, to nie reagowałeś.
-Czy człowiek nie może już nawet odpocząć w spokoju, tylko napastują go głupi starsi bracia.- powiedział to z taką nie skrywaną nienawiścią, że aż mi się zrobiło przykro. Widać, że zasłużyłem na taki traktowanie.
-Posłuchaj mnie uważnie…
-Nie, to ty mnie posłuchaj Kris. Nie mam zamiaru z tobą dalej z tobą być, po tym jak się na mnie wyżyłeś.- przerwał mi.
-Co…?- spytałem nie mogąc uwierzyć w jego podłe słowa. Wiedziałem i słyszałem co powiedział, ale byłem w zbyt dużym szoku, żeby to wstrętne zdanie do mnie doszło.
-Czy… czy ty na pewno tego chcesz…?
-Tak! Duszę się w tym głupim związku z tobą. Czemu ja byłem taki głupi i trwałem z tobą w tej toksycznej relacji przez sześć lat?- Dobra, to zabolało jeszcze bardziej.
-Skoro sobie tego życzysz. – przytaknąłem próbując ukryć łzy w oczach.
-Tak! Idź już sobie, nie chcę cię wiedzieć. Nigdy cię ni kochałem. Zawsze zależało mi tylko na tym ,żeby mnie ktoś ostro zerżnął.
            Nie chciałem już słuchać więcej, wiec wstałem z pościeli i skierowałem się czy prędzej za drzwi.


            *  *  *( z perspektywy Luhana)

            Obudziłem się w jakimś dziwnym miejscu. Nie miałem pojęcia gdzie się obecnie znajduję. Wokół mnie stało dużo łóżek i ogólnie było bardzo biało. Próbowałem się podnieść, ale byłem mocno okryty satynową kołdrą, która uniemożliwiała mi ruchy. Zacząłem się wiercić jakbym miał owsiki w tyłku, aż w końcu udało mi się wyswobodzić prawą rękę. Podniosłem ją do twarzy, aby odgarnąć naprzykrzającą się grzywkę. Po chwili pokiwałem głową w zmyśleniu. Ten wystrój… on mi coś przypomina. Czy to…TO JEST SZPITAL!? Co ja tu robię? Boże, a jak już nie żyję? Umarłem? NIEEE…byłem taki młody. Nie zdążyłem powiedzieć Sehunowi co do niego czuję.
-Widzę, że już się obudziłeś kochaneczku. – odwróciłem głowę.
-Tak psze pani.
-Jaka tam ze mnie pani, możesz mówić do mnie ciociu. Inaczej czuję się staro, a przecież taka nie jestem.
-Dobrze ciociu. A co ja tu właściwie robię?
-Wypoczywasz. Przyniósł cię tu Xiumin. Mówił, że spadłeś ze schodów. Nie martw się często się to zdarza. Nie wstawaj. Zaraz przyjdzie Kris z Tao i cię wezmą do pokoju…- okej nie wiem czemu, ale ja pamiętam inną wersję wydarzeń. Wydawało mi się, że Xiu się na mnie wkurzył za odepchnięcie i mnie skopał. Ciekawe czemu kłamał. Nie zdążyłem zastanowić się nad pytaniem dłużej bo do pomieszczenia weszli chłopcy.
-Możemy go już stąd zabrać?- spytał niechętnie Kris.
-Oczywiście kotki, tylko opiekujcie się nim.
-Jasne.- po tych słowach podszedł do mnie starszy z braci i wziął mnie na ręce.
-Dowidzenia – krzyknęliśmy chórem i opuściliśmy salę.
-Ty się nim zajmij. Ja nie mam czasu idę kogoś wyrwać. Czuję, że moja dupcia potrzebuje nowego przyjaciela.
            Kris nie odpowiedział na zaczepkę Pandy. Zamiast tego w jego oku zobaczyłem małą łzę, którą starał się ukryć. Ciekawe o co mogło chodzić. Jednego dnia nie mogą się od siebie odkleić, a drugiego skaczą sobie do gardeł. Prawie jak normalne rodzeństwo. Tak…gdyby byli przeciętnymi braćmi, to by się ni obmacywali w wolnych chwilach.
Chłopak wszedł do naszego pomieszczenia, a ja przeżyłem nie mały szok. Tutaj stało trzecie łóżko. Ktoś się do nas wprowadza? Kolega widząc to wyraźnie posmutniał, ale nie chciał się do tego przyznać. Postanowiłem, że to od niego wyciągnę.
-Co wam się stało?
-Nic, wydaje ci się Lu.
-Oj nie kłam Krisiu. Mi możesz powiedzieć. – mój rozmówca westchnął i wtulił się potulnie we mnie.
-Bo się pokłóciliśmy.
-Serio? Nie zauważyłem.- zironizowałem.
-No widzisz. Już wiesz.
-Hej no powiedz mi o co się pokłóciliście.
-No bo…- widziałem łzy w jego oczkach.- on mnie już nie chce.
-Wymyślasz. On cię kocha najbardziej na świecie.
-Wcale nie, sam mi to wykrzyczał.- teraz brunet już płakał, a raczej wył jak wilk w czasie pełni księżyca.
-Oj no nie płacz i powoli mi to wyjaśnij.
-Okej…- pociągnął nosem i zaczął objaśniać mi ich zawiłą relację, a ja w tym czasie próbowałem wymyślić jakoś filozoficzną odpowiedź. Gdy już skończył przytuliłem go do siebie i szepnąłem, żeby się nie przejmował i dał mu wolną rękę. W końcu moja mama zawsze powtarzała, że jak kocha to wróci.
-Dzięki za wszystko, a teraz idź na dół.
-Ale czemu?- zdziwiłem się. Czyżbym wymamrotał coś nie tak?
-Nie patrz tak na mnie. Jakiś kolorowo włosy chłopak stoi na korytarzu i wypytuje o ciebie.
-A wiesz może jak ma na imię i czego chce?
-Sehun i nie mam zielonego pojęcia. Idź już, widać, że zależy mu na tym spotkaniu.
-Pa pa.- pochyliłem się nad nim i lekko cmoknąłem go w zaczerwieniony policzek.- A ty śpij w tym czasie.- mruknąłem szybko i wybiegłem pędem z pokoju.
            Faktycznie na samym dole przy kręconych schodach stał Hunnie. Wyglądał nie ziemsko. Miał na sobie czarne, obcisłe spodnie i biało- różowo- fioletową koszulę, uwydatniającą jego mięsnie brzucha. Wszędzie wokół niego były porozrzucane walizki.
-Hej Sehunnie.- przywitałem niegrzecznie.- Dawno się nie widzieliśmy.
-Tak. Miałeś do mnie codziennie dzwonić.
-Sorki, zapomniałem. Byłem trochę zajęty. Po co przyjechałeś?
-Martwiłem się o ciebie. Nie dzwoniłeś, nie pisałeś i nawet nie odpowiadałeś. Myślałem, że ci się coś stało, więc jestem.
-A co ze szkołą?
-Spoko, będę się uczył tutaj, a ty będziesz mieszkał razem za mną Luluś. Nie przytulisz się do mnie? Myślałem, że tęskniłeś.
-Tak tylko…- nie zdążyłem dokończyć, bo chłopak rzucił mi się na szyję, ściśle przytulając się do mojego szczupłego torsu.
-Nic nie mów.- wyszeptał w moją szyję. Próbowałem się wyrwać, ale on unieruchomił mi rączki.- Chodź do pokoju, rozpakuję się i pogadamy.
-Okej.- ruszyłem do mojego lokum, a Hunnie bez toreb poszedł za mną. Przeszedłem spokojnie przez skomplikowany układ korytarzy i już po chwili byłem pod upragnionymi drzwiami.
-Tutaj.- wskazałem ręką wrota i bez pukania wszedłem do naszego królestwa.- Poznaj Krisa.
-Hej Kris. Jesteś współlokatorem Lusia?
-Ta…- mruknął nie chętnie.
-Czemu on taki jest?- zwrócił się do mnie.
-Chłopak z nim zerwał, Sehun.- na to imię Kris odwrócił się w naszą stronę i prawie spadł z łóżka, jednak szybko się zreflektował i ucieszony podszedł do nas.
-Pan Sehun. Miło mi pana poznać. Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie, było nie na miejscu. Mam nadzieję, że pan mi wybaczy.- schylił się i prawie klęczał przed niższym od siebie chłopakiem.
-Spoko. Wstawaj z tych klęczek i nie mów do mnie „panie”, bo czuję się nie zręcznie.
-Dobrze Sehun.
-Czemu ty tak do niego mówisz?- skierowałem wzrok na bruneta.
-To długa historia…
-A my mamy dużo czasu- wtrąciłem się i pociągnąłem chłopaków na swoje posłanie.