NOWE ŻYCIE 12 cz. 2
Niebo
zaczęło ciemnieć. Horyzont zacierał się coraz bardziej, aż nie było go
całkowicie widać. Xiumin siedział na dachu, trzymając nogi za balustradą. Miał
zamknięte oczy, z których co jakiś czas spływała pojedyncza łza. W normalnych warunkach
nie pozwoliłby sobie na łzy, ale tutaj nikt go nie widział. Gdy nie ma
postronnych świadków może w końcu być sobą. Nie musi udawać złego na wskroś
chłopaka, który sieje postrach i zamęt nawet w tej szkole. Może pokazać jaki
jest naprawdę. Od tej strony nie zna go nikt, nawet jego rodzina czy najbliżsi
przyjaciele. Tak naprawdę Xiumin w przeszłości był czułym chłopakiem dopóki
ktoś mu nie złamał serca.
~ Pięć lat temu ~
Biegł
zatłoczoną ulicą. Mijał ludzi i samochody jadące do nikąd. Spieszył się na
spotkanie ze swoim kochankiem. Nie ważne, że miał dwanaście lat, a Henry
dwadzieścia trzy, liczyło się uczucie. To właśnie płonące uczucie kazało im się
spotykać.
Przemierzał place, aż zobaczył średniej wielkości,
nowoczesny budynek. Mieścił się w nim klub nocny. Wszedł do niego bez żadnego
problemu, ponieważ bywał tu już na tyle często, że zakolegował się z ochroną.
- Gdzie jest Henry?- spojrzał wymownie na mężczyznę w
czerni, pilnującego wejścia.
- W swoim biurze młody. Tylko uważaj, bo szef jest dzisiaj
w złym humorze.
Puścił
mu oczka i skierował się we wskazane miejsce. Delikatnie zapukał w drzwi.
Usłyszał głuche warknięcie, więc wszedł i od razu podszedł do swojego chłopaka.
Z miną zadowolenia, wypisaną na twarzy usiadł na jego biurku, w taki sposób, że
nogi zwisały mu po obu stronach mężczyzny.
-Cześć Henrusiu, co słychać? – nachylił się, żeby go
pocałować. Niestety jego usta zostały zatrzymane przez dłoń starszego.
-Co…Czemu?
-Posłuchaj uważnie. Nie możemy się już dłużej spotykać.
-Ale… czemu? – w jego oczach pojawiły się łzy.- Czemu już
nie chcesz ze mną być?
-Znudziłeś mi się. – powiedział chłodno i zepchnął
młodszego z biurka.
-Ale jak to? Mówiłeś że mnie kochasz… i …i, że zawsze
będziemy razem.
- Xiumin, nie mam nic do ciebie, ale po prostu znalazłem
sobie kogoś nowego. Wiesz przecież, że nie wierzę w miłość. Szukam tylko
partnera na jakiś czas.
-Ale ja zrobiłem dla ciebie wszystko. Byłem na każde
twoje skinienie. Nawet się z tobą przespałem, a… a ty mnie teraz odrzucasz?
-Jak będziesz dorosły to zrozumiesz. Na świecie nie ma
czegoś takiego jak miłość, czy uczucia. To wszystko wymyśliły dzieci, które nie
znają życia. Radzę ci zmądrzeć i zrozumieć to, bo to złota zasada związków. A
teraz przepraszam, ale się spieszę.- mówiąc to wypchnął Xiumina za drzwi.
~ czasy obecne ~
-Xiumin! Xiumin! No gdzie się podział ten ułom. Przecież
mamy razem zrobić prezentację, a on gdzieś uciekł.
Suho biegał
bo szkole szukając swojego kolegi. Przejrzał już chyba wszystkie możliwe
zakamarki, a rudzielca ani śladu. Nie było go w pokoju, ani w stołówce, ani
nawet w łazience czy na basenie. Po prostu się rozpłynął. Już wiem, gdzie
poszedł. Uśmiechnął się sam do siebie i w mgnieniu oka stał przed wejściem
na dach. Otworzył drzwi i to co zobaczył, zmroziło mu krew w żyłach.
-Xiu! Co ty robisz, złaź stamtąd! – krzyczał, coraz bardziej
zbliżając się do chłopaka stojącego na krawędzi budynku. – Proszę cię, nie rób
nic głupiego.
Złapał go
za rękaw i siłą ściągnął z gzymsu. Upadł wraz z nim kawałek dalej, obejmując go
i kołysząc się uspokajająco.
-Przepraszam, ja nie chciałem ci tego powiedzieć, żałuję.
Zdenerwowałem się i jakoś tak samo wyszło. Wcale tak nie myślę.- płakał wtulając głowę w tors Xiumina.
-Czemu płaczesz? – spytał budząc się z letargu, który go
ogarnął gdy wspominał dawne czasy.
-Xiu! Jak się cieszę, że nic ci się nie stało.
-A co miałoby mi się stać? – spojrzał niezrozumiale.
Suho objął mocniej
Xiumina i złapał jego twarz w dłonie. Przepraszam. – szepnął i ucałował
wargi rudzielca. Ten bez zastanowienia oddał pocałunek zdając sobie
sprawę, że nie ważne co zrobi, jego przyjaciel zawsze będzie przy nim. A może ktoś więcej niż
przyjaciel?