piątek, 26 czerwca 2015

Nowe Życie HunHan 12 cz.I

Cześć J przychodzę dzisiaj do was z kolejnym rozdziałem tego opowiadania. Jest to już 12, więc cała historia zbliża się ku końcowi. Mam zaplanowane około 16 chapterów. Mam nadzieję że wytrwacie ze mną do samego końca;)
Enjoy!
Nowe Życie 12 część I

- Xiu! Xiu! Wstawaj śpiochu, bo spóźnimy się na zajęcia.- wrzeszczał Suho.
- Daj mi jeszcze pięć minut. – wymruczał, ale dalej spał jak kamień.
- No co ja z nim mam.- pomyślał. Bez zbędnych ceregieli wspiął się na łóżko i zerwał z chłopaka kołdrę.
            Xiumin obrócił się na brzuch i zamknął powieki. Po chwili został brutalnie odwrócony na plecy i pocałowany. Otworzył szeroko oczy i aż pisnął ze zdziwienia. Leżał na nim inny chłopak, który w dodatku wyznał mu wczoraj, że coś do niego czuje.
            Ciepłe wargi starszego oderwały się od ust chińczyka i wygięły w uroczym uśmiechu.
- Co ty robisz!? – obruszył się śpioch.
- Po prostu próbowałem cię obudzić, bo spóźnimy się na zajęcia.
- To musiałeś w ten sposób?
- Ten wydawał mi się najlepszy.- Suho w ostatnim momencie zdążył uskoczyć przed lecącą w jego stronę poduszką.
- Zabije cię! Zamorduję! – krzyczał Xiumin.
- Najpierw się umyj i chodź na śniadanie. – zaśmiał się starszy i wybiegł z pokoju.
            Chińczyk wyczołgał się z ciepłego łóżka i wszedł do łazienki. Wziął szybki prysznic, odbębnił poranną toaletę i piętnaście minut później siedział na  wielkiej stołówce.
- Co tak długo kochanie? – Suho zaszedł go od tyłu i pocałował w kark.
- Spadaj.
- Ojejku, co ty taki  nie w humorze? Chcesz się może przytulić?
- Ogarnij się. Nie chcę żeby wszyscy ludzie myśleli, że jestem jakimś pedełem tylko dlatego, że tu się we mnie zabujałeś. – warknął w odpowiedzi.
            Z twarzy starszego od razu zniknął uroczy uśmiech, a zastąpił go grymas niezadowolenia.
- Tak stawiasz sprawę? Zapomnij, że kiedykolwiek coś do ciebie czułem idioto. Od dzisiaj się do mnie nie odzywaj. – rzucił i uciekł z pomieszczenia.
- No trudno, zaraz mu przejdzie. – pomyślał Xiu jedząc kolejnego naleśnika.

*  *  *
           
- Dzisiaj na zajęciach dobiorę was w pary i będziecie ćwiczyć podawanie jedzenia.
- Yyyy… - klasa niezbyt ucieszyła się na ten pomysł.
- Widzę jak bardzo się cieszycie. – zagruchotała nauczycielka – Żeby was jakoś zmotywować, będziecie mogli dostać za tę pracę ocenę.
- Super… - powiedział z powątpiewaniem Xiumin i spojrzał na Suho. Chłopak w ogóle na niego nie patrzył i pisał coś w swoim notatniku.
- To robimy losowanie! – pisnęła nauczycielka i aż podskoczyła ciesząc się  ze swojego planu.
- Proszę podchodźcie do mnie po kolei i losujcie numerki.
            Xiumin podszedł do biurka i wyjął z kapelusza karteczkę i otworzył ją. Był tam tylko numer. Popatrzył się po klasie i spytał kto ma numer dziesięć. Dziewczyny westchnęły niezadowolone, że to nie one będą w parze z największych ciachem w klasie.
- Ja mam.- podniósł rękę Suho.
- No fajnie, czemu nie mogłem trafić na kogoś innego? – podszedł do niego z niemrawa miną.
- Skoro już jesteście dobrani w pary, to się uspokójcie. Od dzisiaj przez najbliższy tydzień, wszystkie pary będą zwolnione z lekcji. Macie przygotować porządny serwis, opowiedzieć o nim i zrobić degustacje na następnej, poniedziałkowej lekcji.
- A co jeżeli się pokłócimy i nie zdążymy na czas? – spytał jakiś chłopak.
- Prosta sprawa. Oblejecie i spotkamy się w wakacje. – uśmiechnęła się i dodała – Jeszcze jakieś pytania, bo następnym razem nie odpowiem.
- Ja mam jedno – zgłosił się Suho – można zmienić partnera?
- No nie wierzę. Jak on śmie tak o mnie mówić. Każda z dziewcząt i nie tylko, zabiłaby się w zamian za robienie projektu ze mną, a on zadaje takie pytanie? No rozumiem, trochę się zdenerwował za to co mu powiedziałem, ale to tylko i wyłącznie jego wina. To on zachował się jak niewyżyty dzieciak i nie powinien mieć żadnych pretensji. – oburzył się Xiu.
- Niestety panie Suho, zamiana nie wchodzi w grę, bardzo mi przykro.
- Dobrze, dziękuję. Postaram się nie doprowadzać do żadnych kłótni w naszym zespole.
- Mam nadzieję. A teraz możecie się rozejść. Macie wolne.
            Uczniowie pospiesznie rzucili się do wyjścia. Ostatnimi osobami w sali byli Suho i Xiumin.
- Słuchaj Suho, kiedy spotykamy się z tym projektem? – odpowiedziała mu głucha cisza.
- Pytam się ciebie o coś. Nie ignoruj mnie.
- Ja zrobię projekt, a ty się tylko pod nim podpiszesz.
- Nie.
- Jak to nie?
- Po prostu. To jest projekt w grupach, więc nie pozwolę ci robić go samemu. Może zakopiesz topór wojenny i zaczniemy nad nim myśleć.
- Ahhhh…Chodź idziemy do mnie. – westchnął.
            Chłopcy szli korytarzem w milczeniu. Zatrzymali się dopiero pod drzwiami do pokoju Suho.
- Wchodź. – rzucił oschle starszy.
- To… co zrobimy na ten projekt?
- Myślałem nad zaserwowaniem szarlotki na ciepło z gałką lodów waniliowych, creme brulle, a do tego delikatna, owocowa herbata. Wszystko podane na złoto-perłowej zastawie od Maxwella Williamsa. Co ty na to?
- Wow. Myślałem, że podamy ciastka i kawę… Trochę mnie zamurowało.
- Hmpf. – sarknął Suho i wziął do ręki notatnik. Zaczął opisywać w nim wszystkie działania związane z projektem. W tym czasie Xiumin podszedł do jego komputera i zalogował się na Facebooka.
- Suho…
- Co znowu?
- Wiesz, że ja nie chciałem ci zrobić przykrości, prawda?
- Coś ci nie wyszło Mózgu.
- Przepraszam… - bąknął speszony zachowaniem chłopaka.
            Suho zdziwiony aż oderwał się od zeszytu i popatrzył w stronę chińczyka.
- Co to się stało, że jaśnie pan Xiumin raczył kogoś przeprosić. Powinienem to gdzieś zapisać. Druga taka sytuacja może się więcej nie powtórzyć.
- Ranisz…
- Teraz ranię? A jak ty mi sprawiasz ból to jest dobrze!? Myślisz że jesteś lepszy od innych, bo jesteś przystojny i bogaty? Otóż nie! Z charakteru jesteś podłą szmatą i naprawdę nie mam bladego pojęcia dlaczego mi się podobałeś! – wywrzeszczał zbliżając się niebezpiecznie do nastolatka.
            Rysy twarzy Xiumina stężały. W miarę kolejnych zdań, jego oczy robiły się coraz bardziej szkliste. To co usłyszał wstrząsnęło nim doszczętnie. Nie wiedział że ludzie tak go postrzegają. Zawsze żył w swoim wyimaginowanym świecie, gdzie ludzie darzyli go bezgraniczną sympatią.
            Zerwał się szybko z fotela i bez słowa wybiegł z pokoju. Za sobą słyszał ciche przeklnięcie i kroki. Starał się uciec, więc pobiegł schodami przeciwpożarowymi na dach budynku. Usiadł na krawędzi i patrzył na ludzi. Niektórzy byli weseli, inni smutni. Łączyło ich tylko jedno – wszyscy mieli przyjaciół. Nikt nie brnął przez życie samotnie. W tym krótkim momencie chłopak zdał sobie sprawę, że tak naprawdę on nie ma nikogo. Rodzice go zostawili, przyjaciół nigdy ni miał. Jedyna osoba, której na nim zależało był Suho. Teraz, po tym jak źle go potraktował, nie ma już nikogo.


Nothing Special

Chciałabym zadedykować ten One Shot mojej (teraz już) byłej klasie. Dziękuję że nie zawsze było kolorowo i tak w gruncie rzeczy zawsze się godziliśmy. Nie myślałam, że kiedykolwiek to powiem, ale będzie mi was bardzo brakowało.
NOTHING SPECIAL

Just give me a reason
To keep y heart beating
Don't worry it's safe right here in my arms
As the world falls apart around us
All we can do is hold on, hold on.


            Opowiem wam teraz moją historię. Nie ma w niej żadnych pościgów, wybuchów, czy innych kataklizmów. Opisuje ona życie zagubionego chłopaka, który tak naprawdę nie wie co zrobić ze swoim życiem.
            Otóż urodziłem się w Warszawie. Niedaleko starego miasta. Miałem szczęśliwe dzieciństwo. Zawsze wszyscy mnie lubili. Nie sprawiałem nauczycielom kłopotów. Pomagałem w domu, sporadycznie nawet chodziłem do schroniska zajmować się psami. Bardzo lubię te zwierzęta. Nie są kłamliwe i zawsze znajdą dla ciebie czas. Z ich pięknych oczek da się wyczytać niemal wszystko. Odkąd pamiętam chciałem mieć własnego czworonoga, ale młodsza siostra miała alergię, więc nie miałem takiej szansy.
Moje całe życie było pasmem szczęścia i miłości. Nie było w nim miejsca na smutek ani inne negatywne emocje, aż do pewnego momentu.
            Pamiętam ten dzień tak, jakby był wczoraj. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, za oknem rozciągał się widok niczym z disney’owskiej bajki. Przygotowywałem się właśnie do szkoły. Zaczynałem gimnazjum.  No wiecie, nowy okres w życiu nastolatka, nowi znajomi, nauczyciele i życie.  Cieszyłem się jak dziecko. W końcu poznam swoją klasę, może nawet będę miał dziewczynę wmawiałem sobie.
            W drodze do szkoły jak zwykle zobaczyłem Kacpra. To był mój stary przyjaciel, znamy się od podstawówki. Może z początku nie było między nami kolorowo, ale z biegiem lat zostaliśmy najlepszymi kumplami. Przywitałem się z nim i poszliśmy w stronę nowej szkoły. Podczas spaceru rozmawialiśmy na różne tematy, w tej chwili nawet nie pamiętam o czym, ale wtedy śmiałem się do rozpuku z jego irracjonalnych przemyśleń.
            Po dłużącym się w nieskończoność apelu usiadłem w ławce z Kacprem. Razem z naszą nową wychowawczynią omawialiśmy wspólny wyjazd integracyjny. Planowaliśmy jechać do Szczecina. Wszystkim bardzo spodobało się miejsce, więc już tydzień później byliśmy w drodze. Oczywiście podróżowaliśmy autokarem, więc trwało to około jedenastu godzin.
            Wreszcie podjechaliśmy pod hotel. Miał trzy gwiazdki i usytuowany był w centrum miasta. Porozchodziliśmy się do swoich pokoi. Z ulgą przyjąłem fakt, że od teraz aż przez kolejne sześć dni będę mieszkać z Kacprem i dwoma innymi chłopakami.
            W pierwszy dzień naszego wyjazdu udaliśmy się całą klasą na basen. Niestety nie potrafiłem wtedy pływać, przez co nie wchodziłem nawet do wody. Po prostu odczuwałem lęk, przed tym żywiołem. Jako jedyny siedziałem na brzegu. Nikt ze mną nie rozmawiał, a ponadto słyszałem jak szepczą o mnie po kątach. Starałem się tym nie przejmować, w końcu jeszcze tak naprawdę się nie znaliśmy. Na pewno jeszcze zmienią o mnie zdanie myślałem, jednak to był dopiero początek mojego końca.
            Przez następne kilka dni moja sytuacja miała się ku lepszemu. Poznałem nawet Jacka, Eryka i Tomka. Byli fajni, ale nic więcej. Owszem było z nimi zabawnie, ale nie czułem się w ich towarzystwie pewnie. Sprawiali wrażenie, jakby mnie czcili i wywyższali. Byłem ich liderem lub nawet swego rodzaju panem. Nie powiem, było mi to na rękę.
            Ta błoga relacja trwała nieprzerwanie przez pół roku, jednak czułem że Eryk mi zazdrości.  Przez ten czas odsunąłem się trwale od Kacpra i mojego dawnego życia. Przestałem się starać. Od tej chwili moje życie kręciło się wokół ciągłych szamotanin i imprez. Czułem jak z każdym dniem moje poczucie własnej wartości nieubłaganie niknie. Możecie mówić, że byłem głupi, że każdy to przechodził, że to tylko hormony. Z perspektywy lat wiem, że chodziło o coś innego. Miałem lekką depresję, o czym nie wiedziałem. W najgorszym momencie moi „przyjaciele” odwrócili się ode mnie i zostałem sam. Wszystko za sprawą Eryka, który nastawił chłopaków przeciwko mnie. Egzystowałem tak przez kolejne pół roku.
            Coś zmieniło się dopiero w drugiej klasie. Odzyskałem chęć do życia. Pogodziłem się z Kacprem, to właśnie on wciągnął mnie w nowe znajomości. Zaprzyjaźniłem się z Victorem, Kamilem, Robertem i Iwo. Chodziliśmy do tej samej klasy. Nasza szóstka stała się jedną zgraną paczką. Poruszaliśmy się w swoim towarzystwie, do którego nikt z zewnątrz nie mógł dołączyć. Byłem szczęśliwy. Był tylko jeden problem – Robert. Czasami miałem wrażenie, że on ma coś nie tak z głową. Opowiadał nam o swoich podbojach miłosnych. Jak zawsze wszystko koloryzował. Naciągał fakty i histeryzował, ale lubiłem go. Do pewnego momentu.
            Było deszczowy poranek. Odwołali nam dwie pierwsze lekcje, ale nasza paczka i tak była w szkole. Usiedliśmy w szatni i wyciągnąłem sok. Wpadliśmy na pomysł, że zagramy w butelkę. Na pierwszy ogień poszedł Robert. Dostał jakieś w miarę łatwe pytanie. Zakręcił i wypadło na mnie. Uśmiechnąłem się i rzuciłem mu pewne siebie spojrzenie. Zadał mi pytanie. Jaka jest twoja orientacja seksualna? Natychmiastowo moje policzki nabrały rumieńców, a wzrok zaczął biegać. No nie wstydź się – dopingowali moi przyjaciele. Postanowiłem powiedzieć im prawdę. Jestem Bi odparłem i patrzyłem na ich zdziwione miny. Tylko Victor poklepał mnie po plecach, co było dziwne bo zawsze uchodził za najmniej tolerancyjnego. Reszta chłopaków otrząsnęła się i graliśmy dalej. Były jeszcze fajne, niekiedy zboczone pytania, ale nic nie przebiło mojego wyznania.
            Kilka dni później, po szkole podeszła do mnie Dominika, koleżanka z klasy. Całkiem ładna. Kiedyś nawet mi się podobała. Zapytała się czy mam może dzisiaj czas. Potwierdziłem i dałem się zaprosić na randkę. Potem wszystko potoczyło się szybko. Chodziliśmy ze sobą. Odsunąłem się od mojej paczki, bo myślałem że mi zazdroszczą dziewczyny. Cały swój wolny czas poświęcałem Dominice. Byłem przeszczęśliwy, ale nic nie może trwać wiecznie.
            Pewnego dnia moja ukochana podeszła do mnie i oznajmiła, że między nami koniec. Starałem się ją przeprosić, pogodzić, ale nic się nie sprawdziło. Ona w jednej chwili zaprzepaściła te kilka miesięcy, jakie ze sobą byliśmy. Byłem smutny, zdołowany. Od czasu do czasu miałem myśli samobójcze, ale nigdy nie wprowadziłem ich w życie. Wmawiałem sobie, że to dlatego, że byłem zbyt leniwy. Prawda jednak była trochę inna. Cały czas podświadomie wierzyłem, że Dominika zmądrzeje i jeszcze będziemy razem. Dziwne prawda? Całe moje późniejsze życie kręciło się wokół niej. Nawet znalazłem sobie dziewczynę, żeby wzbudzić w niej zazdrość. Głupie prawda?
            Miałem przeraźliwego doła, z którego po raz kolejny wyciągnął mnie Kacper. On i reszta chłopaków starała się jak mogła poprawić mi humor. Nawet im się to udało. Przez resztę drugiej klasy nie miałem nikogo, ale za to spędzałem czas ze przyjaciółmi.
            Po wakacjach przyszedłem do szkoły z nowymi chęciami. Udało mi się nawet odzyskać Dominikę. Poznałem nowych, fajnych ludzi z równoległej klasy i to z nimi zacząłem się spotykać. Moja paczka znowu odeszła w kąt. Owszem spędzałem z nimi czas, ale nie tyle co wcześniej. Zapewne czuli się opuszczeni, tak jak ja jeszcze przed wakacjami. Niestety tego nie zauważałem.
            W ciągu kolejnego miesiąca wszystko się posypało. Dominika dowiedziała się, że jestem biseksualny i ze mną zerwała. Pokłóciłem się z równoległą klasą. Spodobał mi się chłopak, a na dodatek cała moja klasa dowiedziała się o mojej orientacji. Myślałem że nie mogło być gorzej. Niestety mogło. Robert zaczął się do mnie przystawiać, kiedy byliśmy sam na sam. Jak tylko mówiłem to Kacprowi, on myślał że udaję. Zmieniło się to dopiero na jednej z lekcji w-f.
            Jak zwykle przebierałem się w szatni. Cała moja paczka wyszła, został tylko Robert. Powiedział mi wtedy, że to on rozgadał wszystkim że jestem biseksualny. Przygwoździł mnie do ściany i zaczął obmacywać. Krzyczał że skoro płeć nie robi mi różnicy, to dlaczego nie dam mu się przelecieć. Płakałem, wyrywałem się i próbowałem go odepchnąć. Na moje nieszczęście nie miałem tyle siły, więc postanowiłem się poddać. Jego usta całowały moją szyję, a ręka zjechała na krocze i mocno ścisnęła. Pisnąłem przestraszony. Ten dźwięk był bardzo dobrze słyszalny, więc po chwili do pomieszczenia wbiegł Kacper. Złapał Roberta i odciągnął go na bok. Skuliłem się i ryczałem. Po chwili do szatni wkroczył nauczyciel. Wysłał mnie do psychologa szkolnego, a ten znowuż na terapię.
            Po skończeniu terapii czułem się szczęśliwy. W końcu żyłem pełnia życia i pewnie byłoby tak do teraz gdyby nie docinki i przezwiska ze strony innych uczniów. Dokuczali mi i nie dawali spokoju. Przez to chodziłem, a właściwie snułem się po korytarzach do momentu aż Robert odszedł z naszej klasy. Wszyscy się cieszyli, bo nikt go specjalnie nie lubił. Wszystkich strasznie denerwował, tym że uważał się za lepszego niż w rzeczywistości był.
            Potem moje życie wróciło do normalności. Nie było więcej żadnych ekscesów. Do końca roku naprawdę zżyłem się z moją klasą. Teraz żałuję, że nie nastąpiło to wcześniej, bowiem z większością nie będę miał styczności w przyszłym życiu, chociaż kto wie?
            Dzisiaj miałem zakończenie roku szkolnego. Myślałem że będę się dobrze trzymał, ale byłem jedną z pierwszych osób, które się popłakały. Później dołączyła się cała reszta. Apel był bardzo wzruszający. Po uroczystości, całą klasą poszliśmy do centrum. To było jedno z naszych fajniejszych wyjść. Oczywiście było trochę łez, ale i radości.

            Pewnie jesteście ciekawi co z tym chłopakiem, który mi się podobał. Otóż powiedziałem mu co czuję i od niedawna jesteśmy parą. Nasi znajomi nas zaakceptowali, a nawet pomagali przejść przez najcięższe chwile. Wierzę że razem z Aleksandrem (mój nowy chłopak) i moja najukochańszą paczką jestem w stanie osiągnąć bardzo dużo. To właśnie ci ludzie podnosili mnie na duchu za każdym razem gdy było naprawdę źle. Chciałbym dalej się z nimi przyjaźnić. Mam płonną nadzieję, że to nie zmieni.