Witam wszystkich oto pierwszy One Shot na zamówienie. Z wielką dedykacją dla Aliena.
Nakamura
Słońce
praży, ptaszki śpiewają, a my zamiast na dworze siedzimy na korytarzu jak na
szpilkach. Otóż po tej przerwie ma się odbyć sprawdzian z angielskiego. Prawdę
mówiąc, to ja nawet lubię ten przedmiot, ale nauczyciel, który go uczy jest
straszny.
Pan Okami,
bo tak mu na nazwisko, jest podstarzałym mężczyzną, który nie wie jak używać
komputera czy drukarki, więc wszystkie nasze testy musimy pisać ręcznie.
Niestety to zajmuje ponad 20 minut. Jakby nie patrzeć na rozwiązywanie zadań
zostaje nam troszkę więcej niż połowa lekcji. Nikt normalny nie napisze
klasówki w tak skrojonym czasie. To za mało.
Wiele razy
staraliśmy się wytłumaczyć mu, że tak nie można robić, ale on tylko mówił, że
ma władzę w tej sali i będziemy chodzić jak w zegarku. Gdy próbowaliśmy coś
dodawać, pan Okami zaczynał:
-Za moich czasów to…- i milkliśmy. Chyba nikt przy zdrowych
zmysłach nie lubi jak jakiś moher zaczyna gadać takim tonem.
Dzwoni
dzwonek, a moje szczupłe nogi coraz bardziej się trzęsą. W takich chwilach jak
ta wszyscy uczniowie zmieniają się w zwierzynę łowną i starają się znaleźć
dobre kryjówki.
Nie dalej
jak po dwóch minutach, najdłuższych w moim życiu, przyszedł wcześniej
wspomniany belfer z radosną miną. Czasami mam wrażenie, że on jest w swoim
żywiole, gdy stawia nam jedynki. Siadam w ławce i wyjmuję kartkę wraz z
długopisem. Czuję się jakby przejechał po mnie pociąg, a potem walec i jeszcze
raz pociąg. Normalnie jakby mnie ktoś wrzucił do pralki i włączył odwirowanie.
Chyba zaraz zwymiotuję ze strachu. Nie mogę po raz kolejny oblać sprawdziany,
bo potem nie nadążę z poprawami.
-Widzę, że jesteście już przygotowani, no to zaczynamy.-
wrzeszczy zadowolony z siebie nauczyciel.
W
odpowiedzi my tylko mruczymy coś niezadowoleni.
-Podaj znaczenie następujących słów- kontynuuje niezrażony
naszym zachowaniem.-filtr powietrza zabezpieczający prz…
-Przepraszam- do sali weszła młoda dziewczyna w, jak na moje
oko, za krótkiej spódniczce i zbyt obcisłej koszulce. Na twarzy miała tak
wyraźną tapetę, jakby malowała się pędzlem malarskim zamiast pędzlem do
makijażu. Chyba ona chodzi do niższej klasy.- Przeszkadzam?
-A nie widać? Moja kochana klasa pisze test, do którego
zapewne długi się uczyli, a ty marnujesz ich cenny czas. Czego chcesz?- warknął
z nutą ironii w głosie.
-Pani Furoko powiedziała nam, że nie ma naszego wychowawcy i
mamy przyjść do pana na lekcje.
-Ciekawe…Szanowna pani dyrektor nie powiedziała mi o żadnej
zmianie. Pójdę się jej o to zapytać, a na razie wejdźcie do sali i zajmijcie
wolne miejsca.
-Dobrze panie profesorze.- Dziewczyna odwraca się do swoich
znajomych i po chwili wszyscy jak tabun dzikich krów wchodzą do pomieszczenia.
Krzesło
obok mnie zajmuje jakiś ładny chłopak o kruczoczarnych włosach. Mrugam do niego
zalotnie, a on o dziwo zaczyna ze mną gadać.
Nie za
bardzo słucham co mówi, bo jestem zajęty patrzeniem się na jego genialnie
wykrojone usta. Wyglądają jakby zostały poprawione przez jednego z najlepszych
chirurgów. Trochę się na tym znam, bo mój tata pracuje w tym zacnym i dobrze
płatnym zawodzie.
-Macie szczęście trzecia „N” upiekł się wam dzisiejszy test,
bo klasa pierwsza ma z wami zajęcia. Nie cieszcie się zbytnio. Na jutro zrobię
wam jeszcze trudniejsze pytania.- kurcze, nawet nie zauważyłem jak on wszedł do
pomieszczenia.
Nasza radość
jak nagle się pojawiła, tak nagle zniknęła. Super, teraz to na pewno nie zdam
tego głupiego angielskiego. Nawet nie mam co marzyć o świadectwie z czerwonym
paskiem. Ciekawe jak napiszę maturę?
-Dobrze, teraz sprawdzę listę obecności. Ostrzegam, że jak
tylko kogoś nie usłyszę, to wstawiam nieobecność.
W sali
zapanowała głucha cisza. Jestem pewny, że gdyby ktoś teraz rzucił na ziemię
szpilkę to echo rozniosło by się po całym pomieszczeniu, które do małych nie
należy.
-Eiji Nakato?
-Jestem.- odzywa się brunet z niższego roku.
-Nakamura…-wrzeszczy zdenerwowany nauczyciel.
-Jestem!- odpowiedziałem w tym samym czasie, co chłopak, z
którym siedziałem w jednej ławce.
Patrzę na
niego zdziwiony z otwartą na oścież buzią.
-Christopher- dopowiada belfer- Co wy tacy zaskoczeni?
Słuchać co się do was mówi, a nie się ocyndalacie nieroby.
-Nakamura Alexander.
-Obecny- odpowiadam cicho.
-Jesteś Alexander?- pyta mnie chłopak.
-Tak. Miło mi ciebie poznać Christopher.- wyciągam otwartą
dłoń w jego stronę.
Christopher
patrzy na mnie intensywnie zielonymi tęczówkami, w których mógłbym pływać,
obserwując każdy mój najmniejszy gest.
-Jejku, tak się cieszę. W końcu cię znalazłem.
Blondyn
rzuca się na mnie w mocnym, niedźwiedzim uścisku i całuje mnie w lekko
zaróżowiony policzek.
-Chodź.- mruczy i siłą wyciąga mnie z sali. Nawet nauczyciel
nie zdaje sobie sprawy z tego, co przed chwilą zaszło między nami.
-Czekaj Chris. Wytłumacz mi o co ci chodziło?
-Szybciej. Wyjaśnię ci w domu.
Biegniemy
szybko nie zważając na to, że zapewne mamy nieobecność na angielskim. O dziwo
bardzo szybko się porusza, tak więc zostaje mi tylko spróbować nadgonić coraz
większa odległość, tworzącą się miedzy nami.
Po chwili
błyskawicznego truchtu skręcamy w prawo, w stronę zaciemnionego zaułku. Czuję jak
ze strachu przechodzą mi ciarki po plecach.
Jak
pamiętam nigdy nie lubiłem takich miejsc. Zawsze starałem się je omijać jak
najszerszym łukiem.
Uderzam w
jakiś metalowy, wystający słup i upadam na ziemię. Słyszę jeszcze tylko
zwalniające kroki Christophera. Chyba odwraca się do mnie, aby mi pomóc.
Budzę się w
miękkim i cieplutkim łóżku. Staram się odkryć kołdrę, ale coś mi w tym
przeszkadza. Coś ciężkiego leży tuż przy mnie i miarowo posapuje. Otwieram oczy
przestraszony.
-Gdzie ja jestem? Czemu jestem nagi?- wrzeszczę w myślach.
Czuję jak
to coś przytula się do mnie, a ja wyczuwam, że tym czymś, a raczej kimś jest
Christopher. Oddaje mu uścisk i nakrywam go swoją kołdrą.
Nie
przejmuję się tym, że jestem goły. W końcu leżę obok brata. On mi na pewno
niczego nie zrobi. Po chwili zapadam w sen. Śnię o cudownej krainie, w której
znajduję się z Chrisem.
Otwieram
wyspane powieki i leciutko się uśmiecham. Moja głowa spoczywa na klatce
piersiowej chłopaka. Czuję jak jego ręka głaszcze mnie po czarnych włosach.
-O już nie śpisz?
-Nie- ziewam i przeciągam się bez skrępowania.- Wyjaśnisz mi
w końcu dlaczego niby jesteśmy braćmi?
-Może to nie zabrzmi zbyt miło, ale jesteś adoptowany.
-Co!?
-Słuchaj i nie przerywaj! Moi rodzice są też twoimi
rodzicami. Urodziłeś się 29.10.1997 roku.
-Skąd wiedziałeś?
-Mówiłem ci, jesteśmy braćmi. Od razu po urodzeniu zapadłeś
w śpiączkę i w szpitalu powiedzieli mamie i tacie, że nie żyjesz. Długo
rozpaczali i nawet zrobili ci pogrzeb. Później okazało się, że jednak nie
jesteś martwy i rodzice pojechali cię szukać. Usłyszeli i tobie dopiero w
jakimś nocnym klubie. Dwóch mafiosów sprzeczało się o to, kto włączy cie do swojego gangu.
-Ale czemu?
-Mówiłem, nie przerywaj! Czemu? Bo nasi rodzice byli tajnymi
agentami i mafia chciała ich zniszczyć, bo utrudniali im życie!
-Co znaczy byli?
-Zmarli na misji odbicia ciebie. Zdążyli tylko dać cię do
przyjaciółki mamy. Miałeś wtedy cztery latka, a ja niecały roczek.
-A co się stało z tobą?
-Mieszkam u cioci.
-Przykro mi, ale twoja historia jest zbyt fantastyczna i
ciężko mi w nią uwierzyć.
-To jak nie jesteś pewny, to pytaj o co chcesz.- mówi
wilgotnym głosem.
-Włosy.
-Co włosy?
-Dlaczego są blond?
-Bo są farbowany. Ciocia i ja uważamy, że ładniej mi w
takich.
-Okej… Chodź na chwilę.- ciągnę go w stronę wielkiego
Listra.
Nie patrzę
nawet na jego zaskoczona twarz. Gapię się w taflę lustra. Kurczę… Jesteśmy do
siebie bardzo podobni.
Christopher
uśmiecha się do mnie i powoli przybliża swoja twarz do mojej. Na moje policzki
wstępuje nie znośny rumieniec. Chłopak chyba to zauważa, bo cichutko się
śmieje. Patrzy mi prosto w oczy i muska moje wargi swoimi. Nieruchomieję i
uchylam usta w niemym zaskoczeniu. Blondyn chyba traktuje to jako pozwolenie,
bo jego mokry i ruchliwy język wkrada się do moich ust.
Przez
moment nie wiem co mam zrobić, więc po prostu go odpycham.
-My… Nie możemy… Jesteśmy braćmi…
-Możemy, możemy. Nikt nie musi się o tym dowiedzieć.
-Ale ja nie jestem gejem.
-Czy aby na pewno?- patrzy sugestywnie na moje nabrzmiałe
krocze.
-Ta… Tak.- jąkam się.
Christopher
zdecydowanie łapie mnie za wybrzuszenie w bokserkach, a ja aż sapię z
przyjemności. Usta chłopaka lądują na mojej odsłoniętej szyi. Aż drżę w
spazmach rozkoszy. Nie mam gdzie podziać rąk, więc kładę je na karku zadowolonego
Chrisa.
Wskakuję na
jego biodra i nogami przyciągam go do siebie. Jego ręce błądzą pod koszulką po
moich plecach, a ja zagłębiam się w gorącym, namiętnym pocałunku. Czuję jak
chłopak zanosi mnie do sypialni i opuszcza na łóżko. Po czym odsuwa się ode
mnie, a ja mruczę zrezygnowany.
-Piękny.- szepce i całuje mój napięty brzuch.
Powoli
klęka przede mną, zaczyna odpinać guziki koszuli gładząc swój idealnie
wyrzeźbiony tors. Mój przyjaciel coraz mocniej pręży siew mojej bieliźnie.
Wzdycham i zamykam oczy. Dłonie chłopaka zsuwają moje czarne bokserki, tak że
leżę nagi i chętny przed nim.
-Widzę, że jesteś gotowy.
Nagi
pochyla się nade mną i zatacza małe kółeczka wokół moich sutków. Mruczę,
wyginam się i sapię z nieopisanej przyjemności.
Kurczę, on
jeszcze dobrze nie zaczął, a ja nie mogę opanować jęków. Ciekawe co będzie, gdy
już we mnie wejdzie.
Podciągam
jego twarz do mojej i zaborczo go całuję. W tym samym czasie chłopak sięga do
szafki nocnej i wyciąga z niej żel intymny. Po pokoju roznosi się cudowny
zapach fuksji i lawendy z domieszką kardamonu. Skąd on wiedział, że uwielbiam
to połączenie?
Niespodziewanie
jego palce suną między moimi pośladkami. Zastygam w bezruchu, ale nie na długo bo on sięga do mojego
spragnionego pieszczot penisa, dotykającego mojego brzucha.
-Aaaa…tak… rób… mi JESZCZE!- krzyczę gdy jego nawilżony,
wskazujący palec zagłębia się we mnie.
Wsuwa się i
wysuwa rozciągając mnie w każdy możliwy sposób. Do jednego dołącza drugi, a
potem kolejny. Czuję jak wypełniają mnie od środka, ale pragnę czegoś znacznie
większego.
-Wejdź już we mnie!- krzyczę gdy trafia w czuły punkt-
prostatę.
-Coś ty taki niegrzeczny?
-Zerżnij mnie wreszcie!- wiję się po całkiem skopanej
pościeli.
Chłopak
wysuwa ze mnie swoje magiczne paluszki i zastępuje je swoim nabrzmiałym
penisem. Po policzkach spływają mi łzy. W końcu to mój pierwszy raz, więc
trochę boli. Christopher czeka aż przestanie mnie boleć i gdy daje mu sygnał,
że jest okej, zaczyna się leniwie poruszać. Jego ruchy przyspieszają, a ja
zaczynam odczuwam sporą przyjemność.
Blondyn
wychodzi ze mnie cały, by po chwili zanurzyć się znów po same jądra.
-Ach… Jesteś tak przyjemnie ciasny…
Po tych
krótkich słowach głośno dochodzę z jego imieniem na ustach. On jeszcze przez
moment porusza się szybko, aż dochodzi opadając na mnie.
Sapiemy
ociężale. Spycham go i wtulam się w jego spocone ciało. W powietrzu wisi zapach
udanego sexu. Jestem zmęczony, ale i szczęśliwy. Nigdy nie było mi tak dobrze
jak w tej chwili.
-Chciałbym tak częściej.- szepczę cichutko.
-Kocham cię.- słyszę jego męski głos, na którego dźwięk
dreszcze przechodzą mi po plecach.
-Ja ciebie też.
Całuję go
delikatnie. Ten pocałunek różni się od poprzednich. Jest powolny, nie
pogłębiony i przepełniony miłością…
Jeeeeeju...Piękne♥...Rozpływam się... Czemuż to miłośc musi atakować nie do końca tak jakbyśmy chcieli... Noteczka jak zwykle śliczniuteńka☺, pełna zagadek i wspaniałe zakończenie§☺§☻§ Mam ochotę i nadzieję na więcej takich ^^^
OdpowiedzUsuńNammi, oddana "czytaczka"
Eee...
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: On raz jest nagi, później w koszulce i bokserkach, a później znowu w magiczny sposób nagi???
Po drugie: Mówi, że nie przejmuje się byciem gołym obok brata chociaż dowiaduje się o tym po przynajmniej paru minutach???
Po trzecie: To jest CAŁE dziwne...
E tam że dziwne i pogmatwane ma w sobie coś pięknego.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny ^^